Po jednym z kolejnych felietonów
„Księdza w cywilu” napisał do mnie czytelnik z prowokacyjnym
pytaniem, czy będę w szczególny sposób obchodził pamięć
Wielkiego Piątku.
Pytanie czytelnika określiłem
mianem:prowokacyjne, w kontekście jego wcześniejszych krytycznych
ocen dotyczących wiary katolickiej, która :„karmi wiernych
poczuciem wymyślonej winy, aby utwierdzać w nich to, że są słabi
i skłonni tylko do małych czy większych świństw.”
Długo zastanawiałem się nad
odpowiedzią, której zamierzałem mu udzielić i z niepokojem
stwierdziłem, że dla kogoś będącego daleko od wiary, takie tezy
zdają się mieć w sobie jakieś ziarno prawdy.
Niekiedy słyszymy zarzut: „Wiara
jest ucieczką ludzi słabych, którzy stworzyli sobie swoistą
furtkę, wymyślili herosa-Jezusa, na którego barki załadowali
niewygodne ciężary swojej małości i pozbyli się problemu
odpowiedzialności za swoje postępowanie!”
Kiedyś miałem sposobność
uczestniczyć w spotkaniu grupy wyznawców Buddyzmu.
Oni w rozmowie po zakończonym
spotkaniu mówili, że dopiero teraz, gdy porzucili wiarę katolicką,
która czyni człowieka leniwym, dopiero teraz doznają kolejnych
stopni samodoskonalenia.
Odpowiedź na te wszystkie zarzuty
zawiera się w zdarzeniach Wielkiego Piątku!
Pod krzyżem Jezusa na Golgocie
była garstka najwierniejszych, pozostali uciekli w strachu.
Tak niedawno, gdy swoim nauczaniem
ukazywał słuchaczom nadzieję ludzkiego przeznaczenia, ciągnęły
za nim tłumy, a w dniu najważniejszym dla wszystkich, gdy przez
cierpienie i śmierć otwierał dla ludzi bramę Zbawienia, świadkami
tego byli nieliczni !
Na smutnym wzgórzu
czaszek[Golgocie] było jednak trochę ludzi: zbrojna eskorta
egzekucji skazańców, szpiedzy świątyni i grupa gapiów, którzy
poszli śladami nieszczęśników dźwigających na ramionach drzewo
hańby, ale bliskich Jego cierpieniu i umieraniu było tylko troje!
Wielki Piątek w liturgii Kościoła
ma szczególne znaczenie i jest jedynym takim dniem w roku.
Wtedy w żadnej świątyni nie odprawia
się eucharystii[mszy św.], a popołudniowe nabożeństwo jednoczy
wierzących wokół rozważania cierpienia i śmierci.
Trochę szkoda, że z roku na rok
coraz mniej osób znajduje czas i ochotę, aby być choć przez
chwilę przy umierającym Zbawicielu.
Pewnie można wszystko tłumaczyć:
zabieganiem świata, zmęczeniem i potrzebą oddechu po godzinach
oddanych pracy na kawałek chleba .
A może rozpamiętywanie śmierci nie
jest w dobrym tonie?
Świat kocha życie i celebruje
siłę, a śmierć i cierpienie jakoś są „mało atrakcyjne” ,
może to jest jednym z powodów malejącej Wielkopiątkowej
kościelnej frekwencji?
Śmierć, najbardziej traumatyczne
misterium ludzkiego istnienia zawiera w sobie ważne przesłanie, dar
miłości dla wszystkich, którzy potrafią się na niego otworzyć.
Przed trzema laty dane mi było
przeżywać śmierć najbliższej mi osoby, mojej żony Romeczki.
Gdy pogrążona w cierpieniu
śmiertelnej choroby odchodziła na moich oczach, zrozumiałem jak
wielkiego daru doznałem za jej przyzwoleniem.
Ostatni dar i największy zarazem
prezent miłości od ukochanej osoby, która dotarła do progu
przejścia, to przeżycie, które określiłem współumieraniem
[opisałem to w „Zakochanej koloratce”]
)
Wielki Piątek jest największym
darem, jaki dał Bóg wierzącym i tak należy odbierać sens
cierpienia i śmierci Zbawiciela.
Ofiara z Golgoty nadała sens naszemu
cierpieniu i śmierci, która dla wierzących nie stanowi kresu
istnienia, a staje się początkiem nowej drogi.
Wielki Piątek to jednak także
zobowiązanie, bo Chrystus dokonał otwarcia bramy, ale potrzeba ze
strony wierzących pragnienia przejścia przez nią.
Kiedyś pod krzyżem Nauczyciela z
Nazaretu zgromadziło się wielu, ale tylko trzy osoby otworzyły
swoje serca na dar współumierania z Nim i przyjęcia Jego daru
miłości!
Może warto pomyśleć o tym, że
prawdziwe przebudzenie naszej wiary powinno dokonać się wcześniej,
aniżeli w niedzielę Zmartwychwstania, gdy gremialnie stawimy się w
świątyniach, by wspólnie odśpiewać radosne Alleluja! Nie
byłoby Zmartwychwstania bez Wielkiego Piątku- to także dotyczy
naszego przeznaczenia!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz