Fenomen Biblii
Biblia to najbardziej znana książka w dziejach świata i tego nikt nie neguje.
Przez wieki doczekała się liczonych w milionach egzemplarzy wydań, będąc dla jednych świętością, a dla innych ciekawym dokonaniem literackim i do tego spisywanym przez ponad tysiąc lat (od VIII wieku przed naszą erą aż po II wiek naszej ery). Jeżeli do tego dołożyć to, iż autorzy opisali w niej zdarzenia dalece poprzedzające czas ich publikacji, to mamy gotowy materiał do sporów i przetaczających się przez różne gremia mniej lub bardziej uprawnionych badaczy pragnących potwierdzić lub zanegować historie w niej opisane.
Ostatnio uaktywniła się opcja zwolenników prawdy zawartej w tej księdze, którzy byliby gotowi poświęcić wiele (także finasowo), aby dowieść, że Biblia zawiera tylko prawdę z zamierzchłej historii i dlatego nie przeszkadzało im to w zakrojonych na dużą skalę poszukiwaniach najstarszych artefaktów, jak chociażby szczątków arki Noego ocalałej ponoć gdzieś na zboczach góry Ararat, czy próby odnalezienia najświętszej pamiatki antycznych Izraelitów jaką była Arka Przymierza.
Póki co ich wysiłki pozostały w swerze niespełnionych oczekiwań, co jednak nie zniechęciło najbardziej wytrwałych do dalszych działań.
Po drugiej stronie tego jedynego w swoim rodzaju sporu stanęli ci, którzy zanegowali jakąkolwiek wartość Biblii w obszarach prawdy historycznej.
Kilka dni po Bożym Narodzeniu w jednym z ważniejszych portali internetowych ukazał się obszerny materiał pewnego historyka kultury, który w sposób stanowczy zawarł swoją krytykę na tematy historycznej prawdy opisanej w tej księdze. Najpierw rozprawił się z dziejami Mojżesza i szroko opisanej ucieczce Izraelitów z egipskiej niewoli.
Autor tegoż reportażu z góry przekreślił możliwosć takiego faktu, bo jak stwierdził, nie odnaleziono żadnych artefaktów potwierdzających te wydarzenia.
Później zabrał się za krytykę idei wielkiego Izraela z czasu Dawida i Salomona wyrokując, że w Biblii mamy do czynienia ze swoistą megalomanią w ukazywaniu ich królestwa jako znaczącego podmiotu na ówczesnej mapie Bliskiego Wschodu i przyznał że w tym przypadku można by mówić li tylko o mało znaczącej nacji luźnych w swoich strukturach plemion.
Bardzo ciekawie natomiast przedstwił swoje stanoiwisko co do narodzin Jezusa w okolicach Betlejem. Nie zanegował samego faktu narodzin, ale powołując się na bliżej nie znane apokryficzne przekazy „doprecyzował” jak miały one przebiegać.
Maryja, według autora. nie rodziła w samotności, bo towarzyszyły jej dwie akuszerki, z których jedna miała nawet potwierdzić niezwykłość tego zdarzenia, bo matka maleństwa faktycznie była dziewicą w sensie medycznym.
Przyznam, że ze zdziwieniem przeczytałem ten fragment artykułu i tylko pozostało mi w głowie pytanie: do jakich tajemnych źródeł dotarł autor, że w tak dokładny sposób zrelacjonował zdarzenie, które według bliższych świadków odbyło się przy asyście tylko prymitywnych pasterzy z oklicznych łąk i może jeszcze kilku bydlątek, ale one były mało istotnym źródłem informacji.
Czym jest więc Biblia?
Sądzę, że ani zwolennicy teorii o jej historycznej prawdziwości, ani ci, którzy w cłości negują jej wartość, są bliscy prawdy.
Biblia to szczególny przekaz majacy ukazać drogę relacji zbliżania się Boga do ludzi i fakty z historii Narodu Wybranego są tylko dodatkowym tłem tych wydarzeń. Autorzy spisujacy te historie przekazywali treści strawne ludziom tamtego czasu i ich mentalności, i nic ponad to.
Biblia nie aspiruje do miana księgi historycznej, ale jest teologicznym przekazem procesu nawiązywania przyjaźni Boga z ludźmi i to ze wszystkich okresów dziejących się na przestrzeni tysięcy lat.
Mając to na względzie można śmiało wysnuć tezę, że była ona aktualna dla wiary minionych pokoleń, ale także jej przesłanie nigdy nie straciło na wadze nie tylko dla nas tu i teraz żyjacych, ale i dla tych, którzy będą po nią sięgali w ciagu następnych tysiącleci, bo historia nawiązywania przyjaznych relacji Boga z człowiekiem nigdy nie ulegnie przedawnieniu.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz