Siła gromnicy
Kiedy zdarza się, że w wyniku awarii dostawcy energii elektrycznej przerywają przesył prądu do naszych mieszkań, wtedy powracamy do już nieco zapomnianych alternatywnych źródeł rozpraszających mrok naszych domostw, woskowych świec.
To one rozpraszają mrok, który od zawsze budzi w człowieku niepokój przywracając spokój w czasie tych niedogodności.
Świece, będące następcami oliwnych kaganków, towarzyszą nam już od bardzo dawna i zawsze budzą dobre emocje, może dlatego lubimy ich skaczące płomienie chętnie zapalane przy wielu okazjach, kiedy pragniemy uczynić je wyjątkowymi.
Płomień palącego się wosku ma także swoiste przesłanie, bo symbolizuje życie i może dlatego tak chętnie zapalamy znicze kiedy pragniemy rozproszyć mroki przeszłości odwiedzając mogiły naszych bliskich, po ludzku będących już po drugiej stronie źycia, ale w naszej pamięci ciągle pozostających żywymi.
Na początku lutego corocznie obchodzimy święto Ofiarowania Pańskiego upamiętniające odwiedziny w jerozolimskiej świątyni młodej żydówki, która w zawiniątku przyniosła swojego pierworodnego synka, aby ofiarować go Odwiecznemu. W tej, wynikającej z tradycji powinności towarzyszył jej opiekun maleńkiego Jezusa, jej małżonek Józef, który w imieniu całej rodziny złożył u stóp ołtarza dwie synogarlice, jako należną ofiarę.
To święto obchodzone już od V wieku z czasem utrwaliło się w chrześcijańskiej tradycji jako święto Matki Bożej Gromnicznej i tak towarzyszy nam po dziś dzień, a jego nieodłącznym atrybutem od X wieku stał się zwyczaj święcenia zapalonej świecy jako symbolu żywego Chrystusa.
Płomień zapalonej świecy to od niepamiętnych czasów to nieodłączny towarzysz wiary naszych przodków, ale i zwyczajowy atrybut naszych obrzędów religijnych.
Pierwszy raz zapalamy ją przy okazji inicjacji chrześcijańskiej w trakcie obrzędu chrztu, kiedy dzierżą to światło chrzestni, jako dar życia w Chrystusie. Później, już nieco zapomniany przedmiot powraca jako znak przyjaźni z Bożym Synem, kiedy nasze pociechy przystępują do pierwszej komunii, ale potem najczęściej ląduje w jakiejś domowej graciarni jako zbędna i mało istotna pamiątka minionego czasu.
Taki niestety los dotyka ten ważny dla naszej wiary atrybut w dzisiejszej rzeczywistości i mało kto pamięta, że dla naszych przodków świeca-gromnica stanowiła bardzo ważny element wiary.
Co prawda może budzić uśmiech dzisiejszego, oświeconego wiedzą człowieka przypisywanie jej nadzwyczajnej mocy jaką jej przypisywali nasi przodkowie, kiedy w obliczu szalejącej burzy stawiali ją zapaloną w oknie swojego domostwa wierząc w to, że palący się płomień ochroni ich siedzibę przed najgorszym, to jednak dawni ludzie wierzyli w tę moc.
W podobny sposób niekiedy odbieramy pragnienie stroskanych domowników w chwili śmierci kogoś bliskiego, kiedy to usiłują umieścić w jego gasnących dłoniach woskową świecę wierząc w to, że ona stanie się przepustką do szczęśliwej wieczności.
Może i w tej tradycyjnej wierze jest wiele akcentów budzących sprzeciw bądź politowanie u trzeźwo stąpających po ziemi wyznawcach racjonalizmu, w których sercach nie ma miejsca na pielęgnowanie ciemogrodu, ale czy tak do końca mogą być pewni, że prawda jest tylko w tym co empirycznie mierzalne?
Pewnie, że płomień nawet najbardziej magicznej świecy nie załatwi nam nietykalności, czy przepustki do wiecznego szczęścia, ale jeżeli otoczony jest prostą wiarą, że za nim stoi ten, który pojawił się wśród nas po to, aby rozproszyć mrok i wprowadzić nas na drogę światla przyjaźni z Odwiecznym, to nabiera to innego znaczenia.
Może warto więc korzystać z tego zapomnianego nieco akcentu zawierzenia, kiedy nasze racjonalne życie solidnie daje nam w kość i czujemy się bezradni wobec mroku niepewności, wtedy jej płomień przypomni nam, że nie jesteśmy z tym sami, bo On rozświetla nawet największy mrok.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz