niedziela, 12 stycznia 2025

 

Zbrodnia herodowa

W mroku nadchodzącej nocy pogrążyło się Betlejem, małe miasteczko w Judei od pewnego czasu będące miejscem spotkania potomków Dawida, którzy przybywszy na spis ludności ogłoszony przez rzymskiego cesarza, teraz zgromadzili się w cieple okolicznych zajazdów i pewnie kończyli wieczorny posiłek, kiedy na obrzeżach tej miejscowości, w skalnej grocie pełniącej dotąd rolę stajni dla owiec wypasanych na okolicznych pastwiskach, dokonał się cud narodzin.

Młoda kobieta tam powiła swoje dziecię, bo nie było miejsca bardziej przychylnego dla nowonarodzonego.

Urodziła swojego syna w zupełnej samotności, kiedy jedynymi świadkami tego cudu były tylko zwierzęta zgromadzone tam na nocny spoczynek.

Chociaż obolała po dopiero co przeżytym porodem, zawinęła malca w kawałek płutna i położyła w żłobie wymoszczonym słomą. Jej mąż pewnie nazbierał chrustu, by rozpalić ognisko, aby choć trochę ogrzać malca

Po chwili w grocie pojawili się okoliczni pasterze zaciekawieni tym, co się przed chwilą wydarzyło i podzielali radość rodzicieli z narodzin małego synka.

Betlejem pogrążone w nocy nawet nie zauważyło, że tuż obok dokonał się cud narodzin, ale nie wszyscy przeszli do porządku nad tym faktem, bo w pałacu Heroda, satrapy rządzącego w Judei, nikt nie spał tej nocy.

Powodem niepokoju króla stała się diagnoza nadwornych doradców, którzy interpretując zapowiedzi proroków i obserwując niezwykłe znaki na niebie, stwierdzili, że właśnie teraz w Betlejem na świat przyszedł przyszły władca Izraela.

Nowonarodzony stał się zagrożeniem dla tronu i spowdował paniczny strach starego władcy, że jego panowanie mogłoby być zagrożone.

Dziecko stało się przyczyną paniki Heroda więc na jego rozkaz, niejako prewencyjnie, siepacze z pałacu dokonali rzezi zabijając kilkanaście niemowląt z okolicznych miejscowości.

Historia zapamiętała te haniebne wydarzenia jako zbrodnię herodową.

Małe dziecko już przez sam fakt narodzin może budzić niepokój także i dziś, o czym mogą swiadczyć co chwilę wybuchające emocje związane z prawem aborcyjnym.

Wszyscy pamiętamy nieodległy czas, kiedy przez ulice naszych miast przetoczyły się czarne marsze kobiet domagających się poluzowania restrykcyjnych w ich mniemaniu rozwiązań prawnych, które wychodząc naprzeciw prawom nienarodzonych, ograniczały dysponowanie swoim ciałem kobietom.

-”Moje ciało, moja sprawa”- to sztandarowe wezwanie zwolenniczek liberalizacji praw aborcyjnych, które ochoczo podjęli ludzie sprawujący obecnie władzę i dlatego z uporem godnym lepszej sprawy, co chwilę wystepują z inicjatywami legislaicyjnymi mającymi usankcjonować żądania aborcyjnych aktywistek.

Z przykrością zauważąm, że dzieci nie mają dobrego czasu w naszej rzeczywistości, co widać, kiedy decyzją ministerstwa zdrowia zamierza się ograniczać ilość porodówek dla przyszłych matek, gdy jednocześnie szpitale obliguje się do gotowości powszechnego świadczenia usług aborcyjnych.

Dziecko zagrożeniem mojej wolności, to argument kobiet domagających się prawa do powszechnej możliwości zabicia nowego życia do 12 tygodnia życia nienarodzonego.

Rodzi się w tej chwili pytanie:

Czym różni się 12 tygodniowe dziecko w łonie matki od tego, które miało szczęście się narodzić?

Herod uzurpował sobie prawo do decydowania, czy ma prawo żyć dziecko, które w jego mniemaniu zagrazało jego dobremu samopoczuciu i delatego skazał je na śmierć.

Historia milczy o tym, czy spotkała go za tę zbrodnię kara, ale chyba wystarczającą sprawiedliwością stał się utrwalony przez historię kazus zbrodni herodowej i to z nim pozostanie już na zawsze.

-”Moje ciało, moja sprawa”, i to prawda głoszona przez „wyzwolone” kobierty, ale to wezwanie nie może usprawiedliwiać zabicia dziecka, które już nie jest jej ciałem.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz