poniedziałek, 20 stycznia 2025

 

Klimat dla nowego życia.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że jako społeczeństwo borykamy się z widmem kryzysu urodzin, co już teraz spędza sen z oczu demoghrafom, którzy otwarcie roztaczają przed nami wszystkimi czarne wizje dotyczące braku tych, którzy w przyszłości mieliby swoją aktywnością zawodową zapewnić przetrwanie tym, którzy z racji wielu nie będą wstanie zadbać o swoją jesień życia.

Co prawda pozostaje jeszcze szansa, że opuszczone przez emerytów stanowiska pracy obejmą przybysze z przemytniczych łodzi, które Europę „zasilają”emigrantami z krajów skrajnie pogrążonych niedostatkiem, ale czy ci będą chcieli czegoś więcej poza socjalem bogatych frajerów z wymierającej części starego świata, i tu mam wiele wątpliwości.

Według demografów populacja Polaków ulegnie pomniejszeniu do roku 2050 do 25 milionów (obecnie jest nas 37, 5 miliona!), czyli będziemy potrzebować solidnego zasilenia, aby zwyczajnie przetrwać.

No i tu rodzi się problem, bo póki co na niewiele się zdały zabiegi rządzących starających się zachęcić młodych do tego, aby wykazywali się odpowiedzialnością i zadbali o przyrost naturalny.

Co prawda 800+ wyhamowalo nieco niechęć przed powiększaniem naszych rodzin, ale to za mało, bo nadal więcej ludzi umiera, niż się rodzi.

W naszej ojczyźnie są dwa ośrodki odpowiedzialne za przyszlość naszego społeczeństwa: Rząd i Kościół.

Pierwszy winien swoimi decyzjami sprzyjać klimatowi odpowiedniemu do tego, aby narodziny nowych Polaków były naturalnym trendem wspieranym przez władze, a tego zwyczajnie nie ma, kiedy w Sejmie nieustannie wałkuje się sprawę „wolności kobiet” w kwestiach aborcyjnych i lansuje się tezę,że jest to kolejne nadrabianie zapóźnienia kulturowego względem „oświeconego” Zachodu.

Naprzeciw oczekiwaniom aborcyjnych wyznawców zdaje się także wychodzić resort zdrowia wprowadzając dekretem prawo do pozbycia się dziecka nienarodzonego z byle powodu, bo na przykład niedoszła matka odczuwa dyskonfort psychiczny i jej samopoczucie mogłoby ulec pogorszeniu, gdyby była zmuszona usłyszeć głos nowonarodzonego.

Kolejnym ważnym „dobrem” staje się kwestia zrównania ludzi preferujących wole związki poza małżeństwami, jako kolejne osięgnięcie nowoczesnego człowieka, i jakoś nikt nie zauważa, że w takich związkach na wysyp dzieci nie ma co liczyć.

Kamyczek do spokoju ogródka należy się także Kościołowi, bo choć jest nadal autorytetem dla wielu z nas, niewiele robi w tych kwestiach.

Kapłani realizując linię hierarchów często akcentują wagę rodziny i piętnują zwolenników aborcyjnej wolności, to jednak próżno szukać systemowych dzialań wspierania rodzin i kobiet majacych przeżywać cód narodzin.

Co prawda niekiedy akcyjnie pojawiają się na naszych ulicach oplakatowane busy pro life, a mateczki w zakonnych domach tworzą kolejne okna życia, ale to stanowczo za mało.

Kiedy podróżnego w drodze napadli zbójcy, tylko Samarytanin okazał mu współczucie i opatrzył jego rany. Kapłan i Lewita przeszli obok problemu.

Kościół i rzadzący winni współdziałać na rzecz spraw dzieci, które od poczęcia mają prawo do szczęścia i życia.

Może pierwszym krokiem winno być stworzenie klimatu dla nowego życia..

Zabieg aborcyjny i związane z nim koszty(dotacja NSZ dla szpitala, zwolnienie lekarskie płacone przez ZUS) to okoiło 10000 zł, tyle państwo angażuje w zabicie dziecka w łonie niedoszłej matki.

Świadczenie 800+, którym objęto by kobiety w ciąży to krok w dobrą stronę.

Nawet w przypadku podjętej przez kobietę decyzji, że nie chce być matką dla nowonarodzonego maluszka, winna być uproszczona procedura adopcyjna już w szpitalu, a to z pewnością zwiększenie szansy na to, że kobiety nie czułyby się opuszczone w tak trudnym dla nich okresie, jakim jest niechciana ciąża.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz