„Mam do ciebie pytanie i prośbę
zarazem”- usłyszałem w trakcie popołudniowej kawy, którą
zaserwowała znajoma w trakcie moich odwiedzin w jej domu.
Często spotykam się z taką formą,
chociażby w korespondencji moich czytelników, którzy kierują tą
drogą pytania związane ze sprawami wiary i „kłopotów”
doświadczanych przez nich w kontaktach z Kościołem.
Nie przypuszczałem jednak, że w
trakcie naszego kawowego spotkania moja znajoma wpasuje się w
narrację moich czytelników, bo kto jak kto, ale Marylka: przykładna
parafianka, systematycznie uczestnicząca w kościelnych praktykach,
osoba organizująca corocznie kolacyjkę dla strudzonego
duszpasterza kończącego w jej domu kolejny kolędowy dzień, winna
być wolna od „kłopotów” mniej gorliwych duszyczek.
A jednak się myliłem, co okazało
się, gdy przeszła do sedna:
-„Czy mógłbyś załatwić dla
naszej córki bierzmowanie?"- wypaliła głosem pełnym desperacji.
Jej prośba i ton w jakim to
powiedziała, zamurowała mnie na chwilę na tyle długą, że
Marysia nie czekając na moje pytanie o powód tak dziwnej prośby,
przeszła do uzasadnienia.
„Jagoda jest w VII klasie, chodzi na
religię w szkole, co niedzielę uczestniczy razem z nami we mszy
świętej, systematycznie się spowiada i przyjmuje komunię świętą”
-Nadal nie rozumiem?- wtrąciłem,
przerywając wyliczankę kościelnej gorliwości jej pociechy.
Pani domu opuściła mnie na chwilę i
wróciła do salonu z plikiem kartek.
„Ksiądz katecheta przekazał
naszym pociechom wytyczne Episkopatu w sprawie godnego przygotowania
do sakramentu bierzmowania i polecił, aby wszyscy rodzice także
zapoznali się z
tymi wymogami”.
Zdenerwowana kobieta przeszła do
cytowania wybranych fragmentów, a ja słuchałem w osłupieniu, gdy
wyliczała kolejne „sprawności”, które winni nabyć kandydaci
na dojrzałych chrześcijan, by dostąpić zaszczytu przyjęcia
sakramentu.(swoją drogą jest to ciekawa lektura i dlatego
zainteresowanych w/w instrukcją kościelnych decydentów odsyłam do
internetu, gdzie ten tekst jest dostępny)
Próbowałem co prawda złagodzić
nieco jej poirytowanie, mówiąc, że ten tekst jest przeznaczony dla
katechetów, jako pomoc w programie edukacyjnym, ale na niewiele się
to zdało.
To było krótkie, kawowe spotkanie
i wróciłem z niedosytem do siebie i nawet trochę miałem niesmak,
że tak do końca nie uspokoiłem emocji moich przyjaciół, ale ?
No właśnie, już za kilka dni
ruszą do naszych domów kapłani pracujący w parafiach z tradycyjną
kolędą.
Może warto wykorzystać ten czas?
Odwiedziny duszpasterskie wcale nie
muszą być z naszej strony ugrzecznione i podszyte strachem o
niewygodne dla nas pytania.
Kolenda to jest także znakomita
okazja na zadawanie pytań dotyczących spraw, które nas nurtują,
niepokoją, bądź nawet takich budzących nasz sprzeciw.
Na koniec chciałbym naprawić moje
zaniedbanie w stosunku do wszystkich czytelników Księdza w cywilu.
Błysk betlejemskiej gwiazdki i
radosne:”Bóg się rodzi”....już za nami.
Przy wigilijnym stole złożyliśmy
sobie życzenia, a nasze pociechy rozpakowały już pozostawione dla
nich pod choinkami prezenty, dlatego pragnę dołączyć się do tych
ciepłych, pełnych dobrych myśli chwil.
Życzę wszystkim Wam i sobie
także, abyśmy mieli wokół siebie mądrych kapłanów-duszpasterzy,
którzy ponad pouczanie cenią wartość rozmowy.
P.S.
Tak poza nawiasem chciałbym skierować słowo do proboszcza z mojej parafii, by ( zupełnie niecelowo) nie pominął mojego domu w trakcie tegorocznej kolędy i nie zapomniał, że nadal czekają na niego moje książki, które z pewnością zapomniał odebrać w trakcie minionych odwiedzin.
Tak poza nawiasem chciałbym skierować słowo do proboszcza z mojej parafii, by ( zupełnie niecelowo) nie pominął mojego domu w trakcie tegorocznej kolędy i nie zapomniał, że nadal czekają na niego moje książki, które z pewnością zapomniał odebrać w trakcie minionych odwiedzin.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz