Zupełnie przypadkowo trafiłem
ostatnio w naszej TV na relację z dorocznej pielgrzymki miłośników
Radia Maryja do Częstochowy. Na błoniach rozciągających się
wokół murów sanktuarium Czarnej Madonny rozlokowało się
miasteczko namiotowe, w którym organizatorzy tego wydarzenia zadbali
o „kompleksową” obsługę pobożnych pielgrzymów.
Było tam wszystko, co zdawało się
być niezbędne, by rozmodleni entuzjaści toruńskiej rozgłośni
czuli się bezpieczni o swoje ciała i dusze także.
Ojciec Dyrektor bacznym okiem
obserwował falujący tłum kilkudziesięciu tysięcy wiernych i
tylko dyskretnie przekazywał sugestie pomagierowi w czarnej
sutannie, a ten kierował grupy nadchodzących pielgrzymów,
informując ich o wolnej przestrzeni pośrodku wielkiego placu, gdzie
powinni się udać, by zrobić miejsce oczekującym na obrzeżach.
Przy tej okazji młody redemptorysta (
zgromadzenie do którego należy Ojciec Dyrektor) instruował
zebranych, że w kolorowych namiotach ustawionych na skraju placu,
mogą zakupić wartościowe książki i inne „święte gadżety”,
z którymi powrócą niebawem do swych rodzinnych domów.
Na terenie pielgrzymiego spotkania
porozstawiane były także małe, białe namioty, na które toruński
animator szczególnie zwrócił uwagę zebranych.
Tam znajdowały się punkty
składania ofiar na działalność i rozwój Radia Maryja.
Młody zakonnik w czarnej sutannie
szczególnie polecał zebranym, by nie omijali tych białych
przybytków i głęboko sięgnęli do kieszeni, by wesprzeć toruńską
rozgłośnię.
Niby żartem, ale jednocześnie
poważnym głosem dodał: „Jeżeli chcemy świętować kolejne
nasze pielgrzymki do Matki Bożej i zależy nam na naszej rozgłośni,
to nie powinniśmy być skąpi w ofiarności na ten cel”
Po tej telewizyjnej relacji
uświadomiłem sobie, że w tym religijnym ruchu drzemie wielka siła,
która owocuje imponującym medialnym imperium zrzeszającym wrażliwe
serca oddanych słuchaczy.
Do pełni zachwytu nad dziełem
toruńskich redemptorystów czegoś jednak jeszcze mi brakowało i
dlatego przewertowałem internet mając nadzieję, że tam znajdę
przykłady owoców darów serc miłośników tej rozgłośni.
I tu trochę się rozczarowałem, bo
trudno byłoby znaleźć jakieś spektakularne akcje charytatywne,
którymi ojcowie animatorzy mogliby się pochwalić, co media mało
przychylne Radiu Maryja nie omieszkały wypomnieć, porównując jego
dokonania chociażby z coroczną fiestą dobroczynności pana
Owsiaka.
Nie poprzestałem jednak tylko na
wyciąganiu wniosków z ocen „centrali”tegoż ruchu, bo znalazłem
informacje o oddolnych strukturach miłośników tej katolickiej
rozgłośni.
Przy wielu parafiach działają
aktywiści ze znaczkiem RM(Radio Maryja) w klapie i organizują
pozostałych zwolenników w zbożnych akcjach: Cykliczne spotkania
modlitewne, organizowanie zbiorowych wyjazdów do centrali i innych
miejsc kultu, organizowanie pomocy charytatywnej dla biednych
parafian oraz pielęgnowanie postaw pro-life wśród członków
wspólnoty wierzących.
I tu zapaliło mi się kolejny raz
zielone światełko nadziei w związku z inicjatywą pomocy kobietom
w ciąży i mamom „trudnych ciąż”, które wybrały życie dla
swoich dzieci.
Pisałem o tym niedawno w artykule:”Dom
mam” mając nadzieję, że zainteresują się tą ideą kościelni
hierarchowie. Odpowiedzią była jednak tylko cisza i zero reakcji.
Może to był wtedy naiwny pomysł
Księdza w cywilu, na którego apel niezręcznie byłoby zareagować,
nie wiem?
Zdeklarowana postawa pro-life,
którą w swoich działaniach wpisują miłośnicy Radia Maryja,
znakomicie współgra z ideą Domu mam.
Dzisiaj nie napiszę listu otwartego do
Ojca Dyrektora, bo przecież nadal jestem tylko Księdzem w cywilu,
ale może mogę liczyć na Waszą uwagę i wrażliwość serc.
W Radiu Maryja słuchacze mogą
stawiać pytania i dzielić się inicjatywą dobrych serc.
Może podsuniecie decydentom Waszej
rozgłośni pomysł z „Domem mam”.
Wtedy oprócz słów(nawet
najpiękniejszych), ofiarujecie Bogu wrażliwość dobrych uczynków,
a bez nich przecież wiara martwą jest!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz