Przeżywamy okres Wielkiego Postu.
Fioletowy kolor liturgicznych szat, kazania o męce Chrystusa w
czasie nabożeństw Gorzkich Żali wprowadzają nas w nastrój
zadumy, żalu i może trochę wstydu, że swoimi słabościami
zgotowaliśmy cierpienie Odwiecznemu.
Zaledwie kilka dni temu ucichły
karnawałowe zabawy, a kapłani w posypali wiernym głowy popiołem
na znak czasu pokuty i refleksji nad złem.
Pierwszy piątek tegorocznego
okresu Wielkiego Postu nasi hierarchowie ogłosili dniem modlitwy
przebłagalnej za grzechy pedofilii w szeregach kapłanów.
No i na pierwszy rzut oka ta inicjatywa
jak najbardziej wydaje się być właściwa i na czasie, bo kiedy jak
nie w okresie Wielkiego Postu przepraszać za takie bezeceństwa?
Mnie jednak ręce nie składają
się do oklasków, gdyż nie widzę w tym szczerości i skruchy
nawróconego grzesznika, a zwyczajne działanie obliczone na medialny
poklask( teraz w dobrym tonie) i rodzaj „igrzysk” dla pospólstwa!
Duchowni, w okresie przygotowań do
Wielkanocy, odbywają swoje doroczne, wielkopostne rekolekcje.
Najczęściej na 2-3 dni zjeżdżają do zamkniętych
ośrodków(klasztory, domy rekolekcyjne, seminaria duchowne itd.), by
tam słuchając nauk przewodników duchowych, poświęcając czas na
osobistą modlitwę, dokonywać swoistego resetu swojego powołania i
wytyczyć dla siebie drogę poprawy tego, co w tym kapłaństwie
uległo duchownemu zababraniu.
Może przy takiej okazji warto by
było, aby np. jeden dzień(o chlebie i wodzie) spędzić na
klęczkach w zakonnej kaplicy, aby przepraszać Boga (i ludzi także)
za patologię zachowań seksualnych niektórych duchownych?
Swoją drogą zdziwiło mnie to,
że Kościół powrócił do problemu pedofilii. Od półtora roku
media nie sygnalizowały żądnego skandalu z udziałem kapłanów i
może można by było odtrąbić koniec tej wstydliwej choroby?
Ten problem jednak nadal jest i
może dlatego ta wielkopostna akcja ze strony naszych Pasterzy?
Seksuologia, mówiąc o pedofilii,
wskazuje, że jest ona chorobą wrodzoną (ale w znikomym
procencie), a w większości jest skłonnością nabytą!
Znany autorytet o tych sprawach
mówi wprost: „Pedofilia częściej jest nabyta wskutek nieudanych związków z kobietami, niezaspokojonej potrzeby władzy i uznania, czy nieudanego współżycia seksualnego"
Przez sześć lat pobytu w
seminarium poznałem ponad 300 młodych facetów realizujących swoją
drogę ku kapłaństwu i wtedy nie spotkałem żadnego, powtarzam:
żadnego ze skłonnościami pedofilskimi!
W tym okresie, który nazywano
czasem formacji do służy, zadbano jednak o skuteczne wspomaganie
hamowania „grzesznych” myśli kandydatów.
I tu nasuwa mi się porównanie do
praktyk z kultowej komedii, gdzie naturalny popęd seksualny
załatwiała tabletka podawana kobietom żyjącym w nierealnym,
podziemnym świecie.
W seminarium dbały o to siostry
zakonne serwujące klerykom posiłki obficie skrapiane bromem (był w
herbacie, cukrze oraz innych posiłkach) i sprawa była załatwiona!
Modlitwa przebłagalna
zaordynowana w pierwszy piątek Wielkiego Postu na niewiele się zda,
gdy nie zostanie uzupełniona o refleksję nad przyczynami tkwiącymi
u źródeł tej choroby!
Jeśli jej zabraknie i nie zostaną w
Kościele podjęte decyzje o koniecznych zmianach, to w kolejnych
latach Hierarchowie będą zmuszeni enty raz zwoływać wiernych, by
przepraszali za ciągle nowe ogniska tej patologii!
Bóg obdarzył każdego człowieka
ludzkimi skłonnościami i potrzebami.
Seksualność i wszystko co jest z nią
związane, są wpisane w naturę każdego i nie da się z tym
walczyć!
No chyba, że przy dekretach, którymi
biskupi posyłają adeptów kapłańskiego powołania do
parafialnych posług, będą wręczać każdemu flakonik z miksturą
tonującą ich ludzkie, wpisane w naturę człowieka potrzeby?
Ale czy to załatwi problem? Obawiam
się, że nie!
Kryspin,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz