Przed kilkoma laty miałem okazję
obejrzeć ciekawy dokument zrealizowany w państwie, które można
określić jako ostatni przykład komunistycznego absurdu.
Autor tego reportażu pokazał
światu maszerujących w idealnym porządku mieszkańców tego
państwa, którzy z uśmiechem na ustach pozdrawiali swojego
przywódcę, wznosząc gromkie okrzyki zadowolenia ze swego losu.
Cały przemarsz odbywał się na wielkim placu stolicy, którego
najważniejszym miejscem był olbrzymi pomnik, co prawda już
zmarłego, ale nieustannie pielęgnowanego we wdzięcznej pamięci,
ojca założyciela ich krainy „szczęścia”.
Dopełnieniem tego obrazu i
odpowiedzią na narzucające się pytanie o szczerość uśmiechu
kroczącego tłumu, były obrazy wplatane w relację reportera.
Autor dokumentu umieścił w nich
rozmowę z kobietą, która oprowadzała go po ogrodach pamięci z
młodzieńczych lat Wielkiego Ojca Narodu(określenie założyciela
tego nierealnego świata).
Z jej relacji dowiadujemy się o
niezwykłości tego człowieka, który od chwili narodzin objawiał
się swoim przyszłym „wyznawcom”, jako ktoś niezwykły,
naznaczony wręcz, by dokonywać rzeczy przekraczających ludzkie
wyobrażenie.
Przez lata reżim władz tego kraju
stworzył photoshop satrapy, którego poddani muszą kochać!
I te mityczne, bzdurne opowieści,
którymi tamtejsi ludzie są karmieni od najmłodszych lat, skutkują
ich bezrefleksyjną wiarą i ślepym, dodatkowo naładowanym
strachem, posłuszeństwem.
Od dłuższego czasu prześladuje
mnie pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi?
W okresie seminaryjnej edukacji
poznałem dogłębnie historię początków mojej wiary.
Na wykładach z Nowego Testamentu
zaznajomiono nas z historią Jezusa, która została zapisana na
kartach Ewangelii. Te zaliczone do kościelnego kanonu księgi,
przybliżają wiernym Jego narodziny w betlejemskiej stajni, pokazują
dramatyczną ucieczkę przed zbrodniczym zamysłem Heroda, który
pragnąc pozbyć się konkurenta do tronu, nakazuje rzeź małych
chłopców z całej okolicy. Dalej na kolejnych stronach czytamy o
tym jak 12 letniego syn cieśli z Nazaretu zalicza spotkanie z
uczonymi w Piśmie i zadziwia ich swoją mądrością. I po tym
wszystkim następuje przeskok w historii przyszłego Zbawiciela, bo
Ewangelie przybliżają nam tylko trzyletni, ostatni czas czas
Mesjańskiej misji Bożego Syna, zakończony tragedią krzyża i
triumfem Zmartwychwstania.
Już wtedy stawiałem sobie
pytanie o 18 lat z życia Jezusa, o których nie ma żadnych
informacji.
Moi profesorowie ten okres skwitowali
jednym lapidarnym stwierdzeniem: „To czas ukrytego życia
Chrystusa” i to wszystko.
Czyli inaczej mówiąc:
Nie ma
żadnych wiarygodnych źródeł, które by o tym czasie przyszłego
Mesjasza pisały i kropka!
Przez wiele lat nie wracałem do mojego
pytania i zdawało mi wystarczać to krótkie zapewnienie.
Teraz jednak po latach to pytanie
powróciło i zwyczajnie mnie nurtuje!
Okazuje się, o czym się
przekonałem poszukując odpowiedzi na moje pytanie, że przez
stulecia, właściwie od samego początku chrześcijaństwa, te 18
lat intrygowało wielu.
Próbę znalezienia odpowiedzi
podejmowali zarówno mądrzy teologowie( w tym gronie i Doktorzy
Kościoła), jak i zwolennicy teorii spiskowych. Efektem dociekań
tych pierwszych były baśniowe opowiadania żywcem przypominające
historię klepaną przez opiekunkę ogrodów pamięci Ojca Narodu( o
których pisałem na początku), owocem zwolenników sensacji stały
się zaś relacje o podróżach Jezusa na Daleki Wschód i historie o
bardzo ludzkim zachowaniu przyszłego Zbawiciela w tym czasie.
Daleko mi zarówno do
przesłodzonych historyjek pobożnych mężów jak i do teorii w
stylu Dana Browna, no i dlatego pozostaję nadal bez odpowiedzi ze
swoim pytaniem?
Mam jednak nieodparte wrażenie, że
ten okres „ukrytego czasu życia Chrystusa” jest bardzo ważny i
dlatego nasuwa mi się jeszcze jedno domniemanie:
Sądzę, że niektórym zależy na
tym, aby prawda o tych latach pozostała nieznana?
W jednym z fragmentów Ewangelii Jezus
kreślił przed słuchaczami wizję drogi ku Ojcu i wtedy oświadczył,
że Tylko On jest tą drogą!(J14,6)
Na koniec zatem jeszcze jedno
pytanie: Czy tylko droga Kościoła jest tą jedyną drogą ku Ojcu,
czy raczej jedną ze ścieżek, które prowadzą ku Odwiecznemu?
Może w tych 18 ukrytych latach z
życia Jezusa zawarta jest odpowiedź na moje oba pytania?
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz