-„ Co mnie czeka po drugiej
stronie życia?”
Wielokrotnie spotykamy się z tym
pytaniem, na które tak naprawdę nikt nie jest wstanie udzielić
odpowiedzi.
-„Nikt, nigdy stamtąd nie wrócił i
nie powiedział wprost, że istnieje ten inny świat rzeczywistości
po ludzkiej śmierci!” Wielokrotnie słyszałem to stwierdzenie od
ludzi, którzy zadawali mi takie pytanie, i wcale nie był to głos
niewiary.
Pewnie takie i inne pytania, rodzące
się w umysłach ludzi wierzących, skutkują tym, że zaledwie co
drugi katolik przyznaje, że spodziewa się dalszego ciągu swojego
„życia po życiu”.
Co prawda u fundamentów katolickiej
doktryny znajduje się olbrzymi dział teologii zwany Eschatologią,
w którym Kościół tłumaczy zasady ostatecznego czasu: końca tego
świata i przeznaczenia ludzi, jakim jest zbawienie; to jednak nie
zaspakaja chęci zrozumienia i poznania jak będzie to wyglądało.
Inne religie teistyczne(islam,
judaizm) oraz te pozostałe(zwłaszcza religie dalekiego wschodu,
które pomimo że nie odnoszą się do idei Boga-Stwórcy
wszechrzeczy), przyjmują istnienie dalszego ludzkiego istnienia po
śmierci.
Jest w tym jakiś uniwersalizm
pragnienia nieśmiertelności, który nosi w sobie każdy żyjący.
Nawet człowiek, który jasno deklaruje swoją niewiarę w wieczną
przyszłość, mówiąc:”jestem niewierzący”, także w sobie je
ma.
Kilka tygodni temu w mediach
pojawiła się informacja o śmierci młodego jeszcze człowieka,
który będąc osobą publiczną, większości kojarzył się z kimś
dalekim od spraw związanych z wiarą.
W kilka godzin po informacji o jego
śmierci, telewizja wyemitowała ciekawy wywiad, wspomnienie, z
bardzo już chorym bohaterem smutnej informacji dnia.
W rozmowie z redaktorem powiedział
wtedy swoim odczuciu wiary, czymś, co słuchacze mogli uznać za
uzasadnienie swojego nawrócenia.
Na początku swej wypowiedzi zaznaczył,
że nie chciałby być stawiany w jednym szeregu ze znanymi wrogami
wiary, którzy w świetle reporterskich fleszy dokonali przed
śmiercią pojednania się z Bogiem.
„W pewnym momencie doznałem dziwnego
uczucia, jakby ktoś dotknął mojego ramienia i poczułem wtedy
niesamowity spokój i pewność, że w chwili, która zbliżą się
do mnie nieuchronnie, nie będę sam”.
To był ostatni wywiad tego
człowieka, a później już tylko były wspomnienia tych, którzy
wspominając go za każdym razem mówili: „To był człowiek o
dobrym sercu i dlatego tak wielu będzie go brakować”
Napisał do mnie 80 letni ateista
(tak sam siebie określił) pytając o możliwość zbawienia poza
wiarą katolicką.
Odpowiadając mu, powołałem się na
przykład Huberta z „Zaufanej koloratki-konfesjonału krzywd”.
Poznałem historię krótkiego życia
tego człowieka kilka lat po jego odejściu. Na pogrzebie tego
młodego, świetnie zapowiadającego się lekarza, było wielu ludzi
wdzięcznych za dobroć, którą realizował swoim życiem.
Hubert wychowany przez niewierzących
rodziców nawet nie był ochrzczony, ale nikomu, kto znał go za
życia, nawet przez myśl by nie przeszło, by Chrystus odmówił mu
prawa do zbawienia!
Już słyszę głosy wyciągających
wygodne dla siebie wnioski: „Jeśli sprawa się tak ma, to po co
komu klepanie pacierzy, czas odstany gdzieś w ciemnym kącie
świątyni i wysłuchiwanie nudnych nauk człowieka w złoconych
liturgicznych szatach, skoro tak niewiele potrzeba, aby załapać się
na ten pociąg naszego przeznaczenia- do wiecznego szczęścia?”
Rzeczywiście: bezmyślnie klepane
pacierze, zaliczane niedzielne msze, czy sakramenty przyjmowane raz
około Wielkanocy nie dadzą biletu na ten pociąg zmierzający do
stacji Zbawienie, gdy zabraknie w nas świadomości potrzeby bycia dobrym,
coraz lepszym człowiekiem.
Po to Chrystus powołał kiedyś swój
Kościół, by ten, niczym dobry trener, pomagał być coraz lepszymi
tym wszystkim, którzy uwierzyli, że poprzez byciem dobrym, coraz lepszym
człowiekiem, zasłużą sobie na niezwykły bilet do poznania
tajemnicy.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz