Patrząc na tę parę nieboraków
można by jednym krótkim zdaniem skwitować ich sytuację:
Znaleźli się w nieodpowiednim miejscu
i czasie!
Ona na ostatnich nogach, on bezradny
wobec obcego tłumu, który wypełniał uliczki Betlejem.
To senne zazwyczaj miasteczko,
zagubione w prowincjonalnej Palestynie, teraz zrobiło się gwarne za
przyczyną dekretu Cesarza Rzymu, który nakazał spis swoich
poddanych.
Dla miejscowych ten dekret
okupanta nawet był korzystny, bo mogli zarobić sporo grosza od
przyjezdnych. Przybywający musieli kupić coś do jedzenia, a ci z
odleglejszych stron musieli tez gdzieś przenocować, dlatego nawet
skromne lepianki, które normalnie miejscowym służyły jako
domostwa, teraz zmieniły się w gospody z miejscami do spania.
No i jedyny kłopot dla
miejscowych, to grupa takich podobnych tym dwojgu: biedaków w
znoszonych tunikach, które bardziej przypominały łachmany
żebraków, aniżeli ludzkie odzienie.
Czy można więc się dziwić
odpowiedziom na ciche pytanie o lokum dla potrzebującej kobiety,
która lada moment miała urodzić?
„Nie ma dla was miejsca”- słyszał
enty raz jej małżonek i z coraz mniejszą wiarą ponawiał kolejny
raz pytanie.
Nadzieję odbierały mu także
spojrzenia odmawiających, bo za każdym razem w ich oczach widział
to samo. Choć pewnie nikt mu tego głośno nie powiedział, to
zawsze to czuł : „Nie pasujecie do naszego poukładanego świata,
jesteście chodzącym kłopotem, a my cenimy sobie spokój i dobre
życie”
Tylko nieliczni, a może właściwie
tylko jeden z miejscowych zdobył się na gest współczucia i
wskazał swoją stajnię dla bydła, gdzie pozwolił im przeczekać
chłodną noc.
Sam pewnie wrócił do swojego świata,
zasiadł w gronie przyjaciół i biesiadował. No i może tylko przez
moment przypomniał sobie o tych dwojgu czując dumę, że zachował
się po ludzku robiąc dla nich aż tyle, gdy inni tyle razy
odprawili ich z kwitkiem.
*
Za nami kolejne wspomnienie tamtej
niezwykłej nocy.
Jak co roku zaliczyliśmy
bożonarodzeniową wigilię w gronie najbliższych. Po sutej kolacji
z chrupiącym złocistą skórką karpiem i słodkością upieczonych
ciast, po chwilach radosnych wzruszeń, gdy składaliśmy sobie
życzenia łamiąc się opłatkiem, no i po rozpakowaniu prezentów
oczekujących pod zieloną choinką, wieczorem udaliśmy się na
nocną Pasterkę.
Za nami święta Bożego
Narodzenia i może teraz, przy okazji nawiedzin kościelnych żłóbków,
trochę się wstydzimy za mieszkańców tamtego Betlejem Czujemy się
nieswojo, że było w nich tak mało serca i miłości.
Bóg tamtej grudniowej nocy przyszedł
do ludzi, a oni na to spotkanie wybrali dla Niego bydlęcą
stajenkę!
Od wielu lat nasze media dumnie
informują o wrażliwości naszych serc przed kolejnymi świętami.
Co roku organizuje się akcję szlachetnej paczki i wylicza się
kolejne rekordy hojności darczyńców, którzy w marketach
wypełniają kosze z produktami spożywczymi dla biednych. Na kilka
dni przed 24 grudnia w wielu naszych miastach organizowane są
zbiorowe wigilie dla bezdomnych i samotnych, których w wyznaczonych
do tego celu halach obsługują wolontariusze, a restauratorzy w
setkach kilogramów licytują, kto więcej dla tych nieboraków
przygotował pierogów i smażonej ryby serwowanej później w
plastikowych talerzykach układanych rządami na długich, pokrytych
ceratą stołach. Do tego jeszcze kolęda płynąca z głośników i
można z poczuciem dumy powrócić do swoich domów.
Od lat, gdy media pokazują urywki z
tych wigilijnych masówek, zawsze pozostaje mi w pamięci obraz
smutnych oczu tych biesiadników. Nie ma w nich radości, bo ta
zbiorowa wigilia uświadamia im, że czas ich święta już się
skończył.
Jest taki piękny bożonarodzeniowy
zwyczaj, że przy wigilijnym stole pozostawiamy jedno wolne miejsce.
Kiedyś mówiło się, że przeznaczone jest dla wędrowca, który
niespodziewanie zapukałby do naszego domu w tym wyjątkowym dniu.
Może powinno nam być trochę głupio,
że to krzesło zazwyczaj pozostaje puste....?
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz