Troje rodzeństwa dorastało w
rodzinnym domu.
Ich wychowaniem zajmowała się
matka, gdyż ojciec prowadził warsztat samochodowy i do domu wracał
najczęściej wieczorem, gdy oni już szykowali się do spania, aby
następnego dnia z samego rana wyruszyć do szkoły mieszczącej się
na końcu osiedla domków jednorodzinnych, gdzie i oni mieszkali. W
tamtym czasie byli bardzo zżyci ze sobą i zawsze sobie pomagali we
wszystkim.
Szybko upłynęły lata dziecięcej
beztroski i cała trójka wydoroślała.
Najstarszy rozpoczął pracę w
zakładzie ojca, który już nie musiał się martwić, czy będzie
komu kontynuować rodzinny interes.
Młodsza siostra po skończonym liceum
wyprowadziła się do dużego miasta, gdzie po ukończeniu medycyny
założyła rodzinę i robiła karierę w służbie zdrowia.
Najmłodszy z rodzeństwa także ułożył
sobie życie żeniąc się z dziewczyną z sąsiedztwa. Jej rodzice
prowadzili sklep spożywczy na ich osiedlu, który po jakimś czasie
przekazali młodym.
Od tej pory dom swojego dzieciństwa
odwiedzali rzadko, bo każde już miało swoje rodzinne gniazdo.
Starych rodziców odwiedzali zwyczajowo
tylko przy okazji imienin seniorów, ale wtedy wizyty ich były
krótkie, bo po latach rozłąki brakowało im już tematów do
wspólnej rozmowy.
Gdy zmarł ojciec, spotkali się
na jego pogrzebie.
Schorowana matka ze smutkiem w oczach
wtedy przysłuchiwała się rozmowie swoich dzieci Nie było już
między nimi dawnej przyjaźni, gdy zaraz po pogrzebie poruszyli
temat „sprawiedliwego” podziału majątku po zmarłym rodzicielu.
Po jednej stronie stanął wtedy
najstarszy z rodzeństwa, twierdząc, że całość mu się należy,
bo to on zajmował się ojcem w chorobie, a na dodatek jeszcze przez
jakiś czas będzie musiał obiegać ich matkę, która z pewnością
będzie wymagała wiele zachodu.
Aby ostudzić niecne zamiary
szwagierki i szwagra, jego małżonka dorzuciła, iż swoje już
dostali, bo zmarły teść przez lata sypnął groszem, gdy oni
urządzali swoje mieszkania, o kosztach ich studiów nie
wspominając.
Na pogrzebie matki, którą
pochowali następnego roku, rozmawiali ze sobą ostatni raz i przez
kolejne lata kontaktowali się tylko przez prawników, których
zatrudnili, aby załatwili im „sprawiedliwość.”
*
Pierwszego listopada na cmentarzach
odbywają się spotkania żyjących z tymi, którzy już przeszli
próg wieczności.
Dzień Wszystkich Świętych mobilizuje
do odwiedzin swoich bliskich zmarłych. Dla wielu żyjących, których
los rozrzucił po świecie, jest to jedyna okazja spotkania z
bliskimi, którzy także w tym dniu zjawią się na cmentarzu.
Może warto by tę okazję
wykorzystać?
Przy mogiłach naszych ojców,
matek, innych bliskich zmarłych składamy kolorowe stroiki, bukiety
kwiatów i stając blisko nich wspominamy czas, gdy byli z nami.
Może w chwili takiej zadumy warto
by przypomnieć sobie dni, gdy odwiedzaliśmy rodzinny dom przy
okazji ich imienin.
Wtedy wręczaliśmy im bukiety kwiatów
i prezenty zapakowane w kolorowe paczuszki, a oni cieszyli się naszą
obecnością i tym, że byliśmy sobie bliscy.
Pierwszego listopada przypadają
imieniny wszystkich zbawionych. Jako wierzący mamy prawo mieć
nadzieję, że wśród nich są także nasi bliscy zmarli:matki,
ojcowie i inni, których wdzięczną pamięcią w tym dniu
wspominamy.
Ten szczególny dzień powinniśmy
wykorzystać także my, żyjący, chociażby do odrzucenia gniewu w
stosunku do: naszych braci, sióstr, czy innych bliskich, z którym
byliśmy poróżnieni.
Możemy być pewni, że wtedy nasi
bliscy, którym zapalimy w tym dniu znicz naszej pamięci,
najbardziej będą się cieszyć z naszych wyciągniętych do
pojednania dłoni!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz