niedziela, 15 grudnia 2024

 

Próg świętości

Za nami jedyny taki dzień w roku, kiedy to zazwyczaj spokojne miejsca ostatecznego spoczynku dla tych, którzy przekroczyli granicę życia, staje się miejscem gremialnie odwiedzanym przez ich krewnych i znajomych przybywających do mogił bliskich zmarłych, aby przeżyć chwilę zadumy, ożywić wspomnienia minionego czasu, oddać cześć tym, którzy ostatecznie odeszli.

Na mogiłach dopalają się znicze, wiązanki ułożone z kolorowych kwiatów opierają się jeszcze porywom wiatru, ale przez kolejne dni cmentarze powrócą do dawnego czasu spokoju, a żywi do swojego zabieganego życia i tylko może przy okazji kolejnych smutnych uroczystości pogrzebowych przybędą na chwilę do tych miejsc.

Uroczystość Wszystkich Świętych towarzyszy nam już od ponad tysiąca lat, bo jego początki datowane są na przełom IX i X wieku, kiedy papież Jan XI w 935 roku, w nawiązaniu do wcześniejszej decyzji swojego poprzednika Grzegorza IV, ustanowił pierwszy listopada dniem święta dla całego Kościoła.

Ludzie będący na obrzeżach chrześcijaństwa często podnoszą kwestię praprzyczyny tkwiącej u zarania tego święta podnosząc historyczną tezę, że ludzkość kultywowała pamięć przodków już w czasach przedchrześcijańskich, o czym mogą świadczyć artefakty z wykopalisk kultur sprzed tysięcy lat.

Wiele w tym prawdy i nikt rozsądny nie stara się negować ustaleń historyków kultury, ale dopiero chrześcijaństwo dołożyło element związany z tym, że człowiek to nie tylko ciało, które z biegiem czasu ulegnie rozkładowi, ale i dusza, nieprzemijający pierwiatek wyróżniający nas w świecie przyrody.

Kościół od zarania dziejów kultywuje różnorodność tradycji zwyczajów wspólnot i dlatego w Kościele Ameryki Południowej pierwszy listopada przesięknięty jest kolorytem miejscowej kultury i wierni przeżywają go w sposób zupełnie inny od tego, do czego przywykliśmy chociażby w Kościele europejskim i naszej rodzimej tradycji Wszystkich Świętych.

Nawet w kulturze anglo-saskiej najbardziej widocznej w Ameryce Północnej ten dzień się różni od dnia zadumy, który towarzyszy naszym obchodom tego święta i może nawet nieco irytują nas tamtejsze zwyczaje, jako mało przystające do naszego rozumienia tego dnia.

Dzień Wszystkich Świętych wbrew pozorom i dla naszego kręgu wiary nie do końca jest zrozumiałym dla przeciętnego polskiego katolika, bo przecież ze świętymi obyliśmy się w innych miejscach aniżeli rozległe nekropolie.

Kościół przez wieki przyzwyczaił nas do tego, że świętych namaszcza w swojej autonomicznej decyzji biskup Rzymu i wiernym podaje niejako na tacy, że dany śmiertelnik swoim niezwykłym życiem zasłużył sobie na chwałę niebios i dlatego zalicza go do tego elitarnego grona.

Niejako uderzając w tę nutę wyjątkowości tych, którzy zasługują na chwałę ołtarza, w nas szeregowych zjadaczach chleba powszeniego utrwalono w ten sposób przkonanie, że to jest dla większości nieosiągalny próg przyjaźni z Odwiecznym i dlatego często słyszy się głosy wierzących, że bliżej im do dnia drugiego listopada, kiedy to Kościół wspomina wszystkich zmarłych.

-”Ja nie mam wśród swoich zmarłych żadnego świętego i sama nie liczę na to, że kiedyś po śmierci załapię się na to, aby świętować pierwszego listopada...” Tak ostatnio stwierdziła jedna z kobiet w trakcie rozmowy o dniu Wszystkich Świętych.

A Chrysus zapewnił nas, że w domu Ojca jest mieszkań wiele (J14) i są przeznaczone dla wszystkich tych, którzy pragną swoim życiem zasłużyć na jedność z Nim i Ojcem.

Może warto przy okazji odwiedzin naszych bliskich, którzy przeszli już próg poznania Boga twarzą w twarz, nie tylko pielęgnować pamięc ich przeszłego życia, ale za każdym razem ożywiać nadzieję, że kiedyś i dla nas Bóg wystosuje indywidualne zaproszenie do wiecznej przyjaźni ze sobą.

Potrzeba tylko pielęgnować w sobie pragnienie bycia dobrym, uczciwym człowiekiem; a to jest już próg świętości.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz