niedziela, 15 sierpnia 2021

Pielgrzymkowy sierpień

 


Miesiąc sierpień od dawna kojarzymy się większości katolików z manifestacją religijności wyrażanej trudem pieszego pielgrzymowania do naszego narodowego sanktuarium na Jasnej Górze.

Pierwszą historycznie udokumentowaną pielgrzymką do stóp Jasnogórskiej Pani była ta zorganizowana w roku 1626 z niedalekich Gliwic, kiedy to mieszkańcy tego miasta postanowili w ten sposób podziękować za cudowne ocalenie przed wojakami duńskimi w czasie wojny trzydziestoletniej.

Pewnie trudno byłoby potwierdzić historię jej interwencji, według której całe miasto otuliła swoim płaszczem niwecząc wrogie zapędy agresorów i w konsekwencji przyczyniając się do ich wstydliwego odwrotu, ale wraz z upływem lat stała się istotnym przekonaniem o nadprzyrodzonej obronie.

Początek największej pieszej wyprawy do stóp cudownego obrazu z paulińskiego klasztoru, to rok 1711, kiedy to pątnicy wyruszyli z Warszawy wypełniając ślubowanie wdzięczności za cud powstrzymania zarazy, która wtedy pustoszyła stolicę Polski.

W sierpniu z około 80 miejsc zmierzają corocznie pątnicy, aby wspólnie przeżywać dni trudu podejmowanego z pobudek religijnych i po kilku lub nawet kilkunastu dniach marszu kończą go przekraczając bramę najsłynniejszego na naszych ziemiach maryjnego sanktuarium.

Bezsprzecznie trzeba oddać szacunek tym, którzy nie bacząc na często kapryśne warunki atmosferyczne, znosząc niewygody drogi i opatrując bolące bąblami odparzeń stopy, nie ustają w swoim postanowieniu i wytrwale zmierzają do celu tej jedynej w swoim rodzaju drogi.

Idea pielgrzymowania nie jest czyś nowym, czy tylko zarezerwowanym dla pobożności katolików, bo podobnie manifestują swoją wiarę prawosławni odbywając swoje drogi wiary do miejsc szczególnego i ważnego dla nich kultu.

Nie inaczej jest z wyznawcami innej wielkiej monoteistycznej religii, którzy wręcz zobligowani są do odbycia w swoim życiu choćby jednej pielgrzymki do Mekki, aby tam doznawać pełnego oczyszczenia i zasłużyć na wieczne zbawienie.

Wracając do naszych pielgrzymek, trudno nie odnieść wrażenia pewnej elitarności grona osób, które niekiedy z tych sierpniowych dni uczynili swoisty, corocznie powtarzany rytuał i nasty raz zaliczają znaną od lat trasę.

Obok aktywnych uczestników tej formy religijności pozostaje zaś cała rzesza obserwatorów, mieszkańców miasteczek i wiejskich przysiółków, którzy niekiedy otwartością serc starają się wspierać tych aktywnych, częstując ich prostymi posiłkami czy oferując chociażby miejsce do spania.

Nie można także pominąć tych niezadowolonych, którzy corocznie przeżywają katusze, nawet wyolbrzymiając niedogodności wynikające z przejścia grupy pielgrzymów i corocznie karmią tym swoje niezadowolenie.

Na osobną i to uzasadnienie naganną ocenę, choć mam nadzieję, że dotyczy to znakomitej mniejszości uczestników tych swoistych rekolekcji w drodze, zasługują ci, którzy w trakcie tych dni są spragnieni wrażeń i doznań dalekich od przesłania tego czasu, jak chociażby młody człowiek, który co prawda zastrzegł sobie anonimowość, to jednak nie omieszkał okazać zachwytu nad swoimi wspomnieniami z pielgrzymkowego szlaku:

-”Najbardziej bawiły mnie przygody z dziewczynami i wieczorne balangi zaprawiane alkoholem oraz poranki, kiedy to każdego dnia budziłem się obok nowej „miłości”

Pewnie teraz czytelnik systematycznie śledzący „Księdza w cywilu” powróci pamięcią do artykułu stawiającego pytanie: czy pielgrzymki to wyraz religijności, czy kolejny sposób na realizację kościelnego biznesu, i zada pytanie:

- Czy jestem za, czy przeciw?

Moja odpowiedź nie zmieniła się i zachęcam do rozdzielenia „interesów”szeregowych pielgrzymów od biznesowego kalkulowania niektórych organizatorów tych religijnych skądinąd wydarzeń.

Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz