środa, 24 października 2018

Ukiszony sos zakłamania.



Miałem wtedy 13 lat, gdy w trakcie zabawy przed blokiem, nie zachowując ostrożności zaliczyłem bliskie spotkanie z motocyklem sąsiada, który w tym momencie, osiedlową dróżką, wracał do domu.
Wypadek choć wyglądający groźnie, nie spowodował większych szkód i po chwili leżenia na poboczu, postanowiłem czmychnąć czym prędzej do domu, bo wiedziałem, że to ja ponosiłem winę za to zdarzenie.
Dopiero w domu dokonałem samo obdukcji i na szczęście poza rozległym siniakiem i otarciem naskórka, nie poniosłem większych szkód. Sąsiad, jak dowiedziałem się następnego dnia w drodze do szkoły, także zbytnio nie ucierpiał, poza spektakularnym fikołkiem nad kierownicą swojej maszyny i rozdartymi spodniami.
Przez jakiś czas czułem się nawet dymnym z tamtego zdarzenia, w czym utwierdzali mnie moi koledzy wyrażając podziw dla mojego wyczynu.
Wszystko zmieniło się po moim powrocie do domu.
Mama na powitanie zadała mi pytanie, czy nie mam jej nic do powiedzenia?
Pewnie, że miałem, ale postanowiłem pójść w zaparte i odpowiedziałem:Nie!
Ponowiła z powagą swoje pytanie i po moim powtórnym zaprzeczeniu poczęstowała mnie bolesnym spoliczkowaniem.
Później dodała: „W życiu zdarzają się nam sprawy, za które winniśmy się wstydzić, ale daleko gorszym jest to, gdy do tego wszystkiego dokładamy kłamstwo, że nic się nie stało.”
Zaraz potem nakazała mi przeprosić sąsiada i przez kolejny tydzień zaliczyłem areszt domowy,będący karą za próbę kłamstwa, którym najbardziej ją zasmuciłem.
Od tamtego zdarzenia minęło prawie pół wieku, a ja nadal pamiętam jej smutne spojrzenie, że chciałem zakłamać rzeczywistość licząc na to, że można kłamstwem-zaprzeczeniem wyciszyć sprawę.
Fragment listu od czytelnika:
-”No i szambo polskiego kościoła wybuchło. Czy musiało? Musiało!!!
Polscy biskupi w ogóle nie wyciągnęli wniosków dotyczących spraw gwałcenia dzieci. Oni są tak zadufani i pełni pychy, że nic do nich nie dociera.
Czy można było temu zaradzić? Można było!
Pokazał to biskup diecezji opolskiej ks. Czaja pisząc list odczytany we wszystkich kościołach diecezji, w którym to przeprosił za grzechy ludzi Kościoła i podał szczegółowe dane o pedofilach w sutannach podając jednocześnie jak postępują śledztwa w tych sprawach i o karach z jakimi muszą się liczyć sprawcy tych przestępstw (z wydaleniem ze stanu kapłańskiego włącznie)”.
Kiedy w trakcie formacji seminaryjnej przygotowywano nas do kapłańskiej posługi, nasi moderatorzy często powtarzali, że księża nie biorą się z krainy aniołów, ale są tacy, jacy są wierni Kościoła. Czyli inaczej mówiąc, nie można oczekiwać, że słudzy ołtarza będą bytami doskonałymi, gdy swoje korzenie mają w grzesznych rodzicach.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania: Księża mogą czuć się w jakimś stopniu rozgrzeszonymi, powołując się na swoiste obciążenie genetyczne.
Teza absurdalna?
Pewnie nie do końca, jeżeli co chwilę słyszymy apologetów dewiacyjnych zachowań ludzi w sutannach, którzy starają się bagatelizować, albo co gorsza rozgrzeszać takowe zdarzenia bez koniecznej pokuty.
Autor przytoczonego przeze mnie listu po słowach uznania dla biskupa opolskiego w zakończeniu pisze:
-”Nie wiem na co liczą inni biskupi. Może spadek uczestników niedzielnych mszy poniżej 30% jest jeszcze za mały? A może wierni są im niepotrzebni do kiszenia się we własnym sosie zakłamania?”
Po dziś dzień pamiętam bolesny (jedyny zresztą) policzek od mojej smutnej matki i na zawsze będę pamiętał jej słowa: „ W życiu zdarzają się nam czyny, za które winniśmy się wstydzić, ale dalece gorszym jest to, gdy do tego wszystkiego dokładamy kłamstwo, że nic się nie stało”.
W życiu Kościoła zdarzają się czyny, za które trzeba się zwyczajnie wstydzić i zakłamywanie rzeczywistości, że to tylko nieistotny margines, nie załatwi sprawy.
Kryspin, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz