środa, 17 października 2018

Służba innym jest miarą wielkości władzy.



Jeszcze kilkadziesiąt godzin i będziemy mogli powiedzieć:
Nareszcie nadeszła cisza.
Z wolna opadną emocje po wielotygodniowym festiwalu wyborczych obietnic, które i tak zweryfikuje życie.
Zwycięzcy samorządowej batalii, jak i przegrani tejże, pewnie jeszcze przez jakiś czas będą analizować to, co się stało, by później mierzyć się z prozą codzienności.
W przypadku nierozstrzygniętych wyników ponownie, choć już nieco zmęczeni, ruszą do swoich środowisk, by ostatecznie przekonać niezdecydowanych i pozyskać ich przychylność do swoich zamierzeń.
Swoją drogą to jest jakiś fenomen, albo przekleństwo człowieka, że nosi w sobie pragnienie władzy, górowania nad innymi.
No ale ktoś musi się poświęcić, aby działać dla dobra wspólnego i po to są poszczególne szczeble organizacji samorządowych: od gminy poczynając, a na stanowiskach prezydentów największych miast kończąc, aby zajmowali się koordynacją powierzonych im lokalnych społeczności-zdefiniują znawcy zagadnienia.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale pod jednym warunkiem, że ludzie, którym lokalna społeczność w wyborach zawierza mandat: wójta, burmistrza, prezydenta, czy chociażby prostego członka rady; podejmą się tych funkcji w poczuciu służby i zawierzenia, jakim ich obdarzono.
Kalendarz naszej tegorocznej kampanii został „zakłócony” okrągłą rocznicą wyboru na Stolicę Piotrową naszego wielkiego rodaka, kardynała krakowskiego Karola Wojtyłę, od 16.10.1978 roku papieża Jana Pawła II.
Przed czterema dekadami odbywało się konklawe, które miało wyłonić kolejnego następcę św. Piotra-nowego biskupa Wiecznego Miasta.
Wśród kardynałów elektorów zgromadzonych w Kaplicy Sykstyńskiej z pewnością (jak zawsze w historii) były frakcje popierające swoich „faworytów” i pewnie dlatego wybór nowego następcy św. Pitra także w tym wypadku niósł ze sobą sporą ilość emocji i spekulacji udzielających się także rzeszy zgromadzonych nas placu wiernych oraz turystów pragnących naocznie obserwować to wydarzenie.
Chociaż pewne szczegóły i sam przebieg głosowań, objęte są tajemnicą (ujawnienie tejże zagrożone jest kościelną karą ekskomuniki), to jedno wiadomo, że wybór nowego Papieża kończyło pytanie: „Czy przyjmujesz decyzję głosujących?”.
W październikowy wieczór 1978 roku Karol Wojtyła nie wygrał wyboru na Urząd Piotrowy, a został nań powołany, i na koniec wyraził zgodę, by otrzymując najwyższą godność w Kościele, piastować ją w poczuciu służby.
Tak sobie myślę, że wśród nowo wybranych sterników naszych lokalnych społeczności znalazło się wielu ludzi wierzących, dla których św. Jan Paweł II mógłby stać się patronem w ich samorządowej służbie.
Nasz Papież (jak określaliśmy Karola Wojtyłę po 16 października 1978 roku) w okresie prawie 27 lat swojej posługi zaskarbił sobie miłość wierzących, oraz szacunek i podziw tych pozostałych, bo nigdy nie dzielił ludzi ze względu na przekonania, a dla każdego miał w sobie dobroć serca i życzliwe zrozumienie.
I może dlatego także ci nominaci samorządowych zaszczytów, którym z Kościołem jest nie po drodze, mogliby także skorzystać z jego nauki o wartości służby dla dobra wspólnego.
Jan Paweł II może być także dla nich patronem, idolem, a może po prostu przykładem, że wielkość władzy mierzy się ogromem dobra, którym rządzący każdego dnia pracują na szacunek tych, którzy im tę władzę zawierzyli.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz