Jeszcze kilkadziesiąt godzin i
będziemy mogli powiedzieć:
Nareszcie nadeszła cisza.
Z wolna opadną emocje po
wielotygodniowym festiwalu wyborczych obietnic, które i tak
zweryfikuje życie.
Zwycięzcy samorządowej batalii,
jak i przegrani tejże, pewnie jeszcze przez jakiś czas będą
analizować to, co się stało, by później mierzyć się z prozą
codzienności.
W przypadku nierozstrzygniętych
wyników ponownie, choć już nieco zmęczeni, ruszą do swoich
środowisk, by ostatecznie przekonać niezdecydowanych i pozyskać
ich przychylność do swoich zamierzeń.
Swoją drogą to jest jakiś
fenomen, albo przekleństwo człowieka, że nosi w sobie pragnienie
władzy, górowania nad innymi.
No ale ktoś musi się poświęcić,
aby działać dla dobra wspólnego i po to są poszczególne szczeble
organizacji samorządowych: od gminy poczynając, a na stanowiskach
prezydentów największych miast kończąc, aby zajmowali się
koordynacją powierzonych im lokalnych społeczności-zdefiniują
znawcy zagadnienia.
Trudno się z tym nie zgodzić,
ale pod jednym warunkiem, że ludzie, którym lokalna społeczność
w wyborach zawierza mandat: wójta, burmistrza, prezydenta, czy
chociażby prostego członka rady; podejmą się tych funkcji w
poczuciu służby i zawierzenia, jakim ich obdarzono.
Kalendarz naszej tegorocznej
kampanii został „zakłócony” okrągłą rocznicą wyboru na
Stolicę Piotrową naszego wielkiego rodaka, kardynała krakowskiego
Karola Wojtyłę, od 16.10.1978 roku papieża Jana Pawła II.
Przed czterema dekadami odbywało
się konklawe, które miało wyłonić kolejnego następcę św.
Piotra-nowego biskupa Wiecznego Miasta.
Wśród kardynałów elektorów
zgromadzonych w Kaplicy Sykstyńskiej z pewnością (jak zawsze w
historii) były frakcje popierające swoich „faworytów” i pewnie
dlatego wybór nowego następcy św. Pitra także w tym wypadku niósł
ze sobą sporą ilość emocji i spekulacji udzielających się także
rzeszy zgromadzonych nas placu wiernych oraz turystów pragnących
naocznie obserwować to wydarzenie.
Chociaż pewne szczegóły i sam
przebieg głosowań, objęte są tajemnicą (ujawnienie tejże
zagrożone jest kościelną karą ekskomuniki), to jedno wiadomo, że
wybór nowego Papieża kończyło pytanie: „Czy przyjmujesz decyzję
głosujących?”.
W październikowy wieczór 1978
roku Karol Wojtyła nie wygrał wyboru na Urząd Piotrowy, a został
nań powołany, i na koniec wyraził zgodę, by otrzymując najwyższą
godność w Kościele, piastować ją w poczuciu służby.
Tak sobie myślę, że wśród
nowo wybranych sterników naszych lokalnych społeczności znalazło
się wielu ludzi wierzących, dla których św. Jan Paweł II mógłby
stać się patronem w ich samorządowej służbie.
Nasz Papież (jak określaliśmy
Karola Wojtyłę po 16 października 1978 roku) w okresie prawie 27
lat swojej posługi zaskarbił sobie miłość wierzących, oraz
szacunek i podziw tych pozostałych, bo nigdy nie dzielił ludzi ze
względu na przekonania, a dla każdego miał w sobie dobroć serca i
życzliwe zrozumienie.
I może dlatego także ci nominaci
samorządowych zaszczytów, którym z Kościołem jest nie po drodze,
mogliby także skorzystać z jego nauki o wartości służby dla
dobra wspólnego.
Jan Paweł II może być także
dla nich patronem, idolem, a może po prostu przykładem, że
wielkość władzy mierzy się ogromem dobra, którym rządzący
każdego dnia pracują na szacunek tych, którzy im tę władzę
zawierzyli.
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz