środa, 12 września 2018

Czy Kościół powinien płacić podatki?



Wychowała pięcioro dzieci. W ich domu nigdy się nie przelewało, bo jej małżonek zmarł nagle, gdy najstarszy syn miał zaledwie 17 lat.
Kobieta została sama z gromadką do wykarmienia. Nie załamała się, choć w pierwszych tygodniach po stracie ukochanego przyszłość jej przyszłość była owiana ciemnymi chmurami.
Wtedy jej pierworodny, gdy widział troskę malującą się na jej smutnej twarzy, przysiadł tuż obok ni tuląc ją serdecznie powiedział:
-”Nie smuć się już mamo. Po ciemnych chmurach nastają słoneczne dni.
Dobry Bóg nie zostawi nas bez opieki, a my wszyscy już niedługo będziemy dorośli i będziemy zawsze pamiętali o tym, jak wiele serca nam oddałaś.”
To nie były tylko czcze zapewnienia; bo po latach, gdy cała piątka dorosła i zaczęła swoje samodzielne życie, zdecydowali zgodnie, że teraz nastał czas, by spłacali dług miłości.
W pierwszą niedzielę każdego miesiąca, i tak jest już od lat, przyjeżdżają do niej ze swoimi rodzinami na świąteczny obiad, a przy pożegnaniu zostawiają dyskretnie na kredensie koperty, w których są pieniądze dla niej.
W stosunku do skromnej emerytury, jest to znaczące wsparcie, za które ona jest im wdzięczna i nawet niekiedy żartuje, że gdyby urząd skarbowy dowiedział się o skali hojności jej dzieci, to pewnie wstrzymałby jej comiesięczną ZUS-owską jałmużnę.
No cóż?
Sądzę, że gdyby ktoś z urzędników wpadł na taki pomysł, to zebrałby solidne cięgi i uśmiech politowania nad jego głupotą i dezaprobata wyrażona znanym powszechnie gestem, byłby najłagodniejszą oceną takiego idiotyzmu.
Jesteśmy w przededniu wyborów do władz samorządowych i z tej okazji kandydaci na lokalnych mędrców, prześcigają się w obietnicach, że spełnią każdą, nawet irracjonalną zachciankę miejscowego elektoratu, byle tylko postawili znaczek przy ich nazwisku.
W licytacji na niekiedy bardzo radykalne pomysły prym wiodą ich partyjni liderzy, skwapliwie wykorzystując swoją rozpoznawalność i dostęp do mediów.
Liderka opcji politycznej mającej swoistą „alergię” na wszystko, co związane jest z Kościołem, odgrzała ostatnio dawno nie używanego politycznego „kotleta”, czyli sprawę podatków, których ta nie lubiana przez nią instytucja nie płaci, a powinna.
I tu spotykamy się z klasyczną manipulacją obliczoną na niewiedzę jednych, a poklask tych, którym zależy tylko na stawianiu zarzutów , niezależnie od tego, czy są zgodne z prawdą, czy nie.
Z pewnością ludzie Kościoła odniosą się do pytania szanownej pani przewodniczącej, ale nie będzie to dostatecznie wiarygodne dla nieprzejednanych.
Kościół płaci podatki!
Jako właściciel nieruchomości (pola uprawne, budynki przy parafiach, lub inne nieruchomości, które mogą służyć jako obiekty komercyjne) odprowadza stosowne podatki z zysków za najem lub dzierżawę. Księża zatrudnieni w szkołach (katecheci), czy w innych resortach (szpitale więziennictwo, wojsko), mają pobierany podatek od wynagrodzeń.
A co z kościelną tacą, ofiarami za kapłańskie posługi?
Czy od tych dochodów Kościół powinien płacić podatek?
Zasadniczo te pieniądze nie powinny podlegać takiemu obowiązkowi, bo ze swojej natury są one dobrowolną daniną, którą parafianie przeznaczają na funkcjonowanie ich wspólnoty, czyli: utrzymywanie kościoła i terenu wokół-remonty konserwacje, bieżące rachunki za energię i ogrzewanie itp.
Dla należytego funkcjonowania tego organizmu potrzebni są także księża (proboszczowie, wikariusze), których poszczególni członkowie parafialnej rodziny mają niejako na utrzymaniu.
Inną sprawą jest to, jeżeli miejscowy kapłan nie zadowala się tym, co łaska i ma wyznaczony taryfikator duchowych świadczeń.
W takim przypadku winien w biurze parafialnym obok tacy posiadać kasę fiskalną, nabijać na nią opłaty za kapłańską posługę i na koniec miesiąca odprowadzać fiskusowi podatek.
I tu dochodzimy do konsensusu-taki Kościół powinien płacić podatki!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz