Na zakręcie drogi, prawie u wylotu
z miejscowości, pobudowano szkołę dla miejscowych maluchów.
Piękny, nowy obiekt stał się
chlubą i powodem do dumy mieszkańców, którzy cieszyli się, że
ich latorośle będą zdobywały wiedzę o świecie w pięknych
lekcyjnych salach. Władze oświatowe zadbały także o to, by miały
na terenie placówki tereny do rekreacji i uprawiania sportu na
przyszkolnym boisku, z którego młodzież mogłaby korzystać w
wolnych od zajęć chwilach.
I pewnie byłoby sielankowo, gdyby
nie niebezpieczne dojście do edukacyjnej placówki, zmuszające
maluchy do przejścia przez ruchliwą drogę.
Nie trzeba było długo czekać,
aby wydarzyła się pierwsza tragedia. Kilka metrów od szkoły
zginęła mała dziewczynka, Ola z IIIc. Zabił ją kierowca, który
pędził przez ich miejscowość jak szalony.
Później tłumaczył się, że nie
wiedział, iż zaraz za zakrętem jest szkoła, bo nawet nie było
żadnego znaku informacyjnego, czy ograniczającego prędkość.
Gdy wydarzył się kolejny wypadek,
w którym ucierpiało dwoje chłopców z II klasy, władze
odpowiedzialne za bezpieczeństwo na drodze skierowały do
mieszkańców list, w którym wyraziły ubolewanie i głęboki
smutek, po zaistniałych nieszczęściach.
Ubolewanie, smutek i nic poza tym!
Przez kolejne lata: nie wprowadzili
ograniczenia prędkości na niebezpiecznym odcinku, nie założyli
sygnalizacji świetlnej, czy nie poprowadzili kładki [ponad
niebezpieczną drogą-tylko słowa wyrażające ubolewanie!
Na szczęście to tylko zmyślona
przeze mnie historia, która w normalnym życiu nie mogłaby mieć
miejsca.
Ostatnio jednak wybrzmiały w
naszych umysłach słowa: ubolewanie, smutek, głęboki żal; którymi
skomentował kolejne doniesienia o pedofilii ludzi Kościoła Papież
Franciszek.
Ale to przecież była reakcja na
dewiacje wśród kapłanów za oceanem i to w okresie minionych 70
lat, dopowie ktoś broniący tematu.
Mnie przeraziło co innego.
Przedstawiciel Watykanu komentując
medialne doniesienia w tej ponurej sprawie, przyznał, że problem
pedofilii dotyka 2% kapłanów, jak wynika z oficjalnych badań.
Opierając się na jego
stwierdzeniu można łatwo wyliczyć, że w Kościele polskim ta
dewiacja dotyczy około 500 duchownych (25000 kapłanów pracujących
w naszym kraju-2% z tej liczby daje 500) i śmiem twierdzić, że to
są dane zaniżone!
Póki co, w naszym Kościele zalega
cisza, jakby ten problem nas nie dotyczył, czy na pewno?
Mnie w tym wszystkim jest żal
(może nie najbardziej, bo największymi ofiarami są dzieci
krzywdzone przez dewiantów) tych 24500 duchownych, na których
podejrzliwym wzrokiem patrzą wierni, zastanawiając się nad ich
seksualnymi preferencjami.
Żal mi młodych ludzi, którzy
chcieliby realizować drogę kapłańskiego powołania i przeżywają
huśtawkę emocji, czy w przyszłości potrafią wytrzymać presję
„łatki” potencjalnego dewianta w sutannie, i rezygnują z
marzenia o stanie duchownym.
I znowu poniosły mnie emocje, i
może wychylam się przed szereg, uzurpując sobie prawo do
zabierania głosu w sprawach, na które nie mam wpływu i umocowania
do ich zmienienia, ale mogę pytać:
Czcigodni Hierarchowie, do was
kierują pytanie, bo w Waszych rękach dzierżycie władzę zmian.
O ilu przypadkach pedofilii wśród
duchownych innych chrześcijańskich wspólnot słyszeliście.
W Kościele Protestanckim, Prawosławnym
i innych pomniejszych wyznaniach mających w nazwie
przymiotnik-chrześcijański?
Czcigodni Hierarchowie, pewnie nie
doczekam się Waszej odpowiedzi.
Ale na nią oprócz tysięcy
skrzywdzonych dzieci oczekuje 24500 waszych „frontowych
żołnierzy”. Im wszystkim chodzi o coś więcej, aniżeli słowa,
które Kościół powtarza przy takich okazjach: Ubolewanie, wstyd i
głęboki żal- to za mało!
Kryspin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz