wtorek, 28 listopada 2017

Czy można oswoić i pokochać samotność?


     Gdy sięgam pamięcią do chwil, gdy rozpoczynałem dorosłość, to wracają mi obrazy pierwszych tygodni mojej seminaryjnej przygody. Było nas 34 na pierwszym roku. Każdy dzień wydawał się wtedy podobny: wczesna pobudka, ranne modlitwy, śniadanie w wielkim refektarzu, później wykłady, kolejny posiłek, chwila wytchnienia w seminaryjnym ogrodzie, później nauka własna i pół godziny na podwieczorek, gdy w pokojach zajadaliśmy się smakołykami, które pachniały domem....      A później już tylko wieczorna modlitwa w kaplicy i spoczynek, aby następnego poranka obudzić się do tego samego...
    Przerwą w seminaryjnej monotonii były święta, ale tylko te, na które mogliśmy się rozjechać do naszych rodzinnych domów. Każdy z nas odliczał wtedy godziny do tych dni, gdy mogliśmy choćby przez chwilę pooddychać przeszłością świata, który przecież paradoksalnie, z własnej woli pozostawiliśmy poza sobą.
    Kiedy wspominam tamten czas, gdy w opinii naszych moderatorów, mieliśmy przyzwyczajać się do przyszłego życia w samotności, to muszę powiedzieć, że ich założenia spełniły się mniej niż średnio.
    Doświadczyłem tego już poza murami seminarium, gdy rozpocząłem swoją duszpasterską przygodę w pierwszej parafii. Choć i tak los był dla mnie łaskawy, bo miałem po sąsiedzku dwóch moich kursowych kolegów, z którymi często się spotykaliśmy w wolnej chwili. Siadaliśmy wtedy we trójkę i rozmawialiśmy długie godziny o błahych sprawach i czułem, pewnie i oni także, że te nasze spotkania były ucieczką od samotności.
    Po jakimś czasie nasze spotkania stawały się jednak coraz rzadsze i nawet nie zauważyliśmy, jak oddalaliśmy się od siebie i pewnie, gdybyśmy wtedy potrafili szczerze porozmawiać, to pewnie przyznali byśmy, że wcale nie oswoiliśmy w sobie samotności i nie wspominali byśmy frazesów powtarzanych nam, przez seminaryjnych przełożonych:” Kapłan nigdy nie jest samotny, bo ma współbraci i parafię, która stanowi jego rodzinę.”
    Pamiętam pierwsze Boże Narodzenie i dni przed tym świętem, gdy codziennie przemierzałem ulice udając się do salki parafialnej, gdzie uczyłem maluchy o Bogu, który z miłości do ludzi posłał na świat swojego syna, który przed wiekami narodził się w dalekim Betlejem, abyśmy mogli z radością przeżywać ten świąteczny dzień .
    Po zajęciach wracałem ulicami, przy których mieściły się sklepy rozświetlone świątecznymi ozdobami i mijałem ludzi, którzy pomimo zimowego chłodu, z wypiekami radosnego podniecenia, szli z małymi i większymi pakunkami, i widziałem w ich oczach radość zbliżającego się wigilijnego wieczoru, gdy przy kolorowych choinkach będą obdzielać się świątecznymi niespodziankami
    Przyznam, że patrzyłem na nich z zazdrością, którą pewnie doświadczają bezdomni, gdy w zimowy, Bożonarodzeniowy wieczór zaglądają w okna szczęśliwców, cieszących się wśród bliskich radością bycia razem, gdy oni najboleśniej odczuwają swoją samotność.
    Wtedy pierwszy raz tak boleśnie odczułem samotność kapłańskiego powołania i zrozumiałem, że nigdy nie potrafię jej pokochać!
    Kiedyś młodzież w trakcie lekcji religii zadała mi pytanie:
„Jak księża radzą sobie z nakazem celibatu, który obowiązuje w Kościele Katolickim?”
    Odpowiedziałem im wtedy, że pewnie nie zawsze radzą sobie z tym wymogiem i może dlatego tak wielu księży jest smutnych i schowanych pod maskami powagi swojego powołania.
    Później jeszcze długo myślałem nad tym pytaniem i już tylko sobie zadawałem pytanie:
    Czy można oswoić samotność, gdy serce pragnie czegoś innego?
    Czy Chrystus powołując pośredników swojej miłości, jednocześnie nakazał im, by w swoim sercu oswoili samotność i pokochali ją?
    Powołanie do życia w samotności, to szczególny dar, który bardzo rzadko się zdarza i dlatego tak wielu kapłanów jest smutnych, niekiedy złośliwych, czy żyjących z nałożonymi maskami powagi, a nawet zarozumiałości.
    Czy zatem można oswoić....czy można pokochać samotność?
Pewnie tak, bo sam spotkałem w swoim życiu kilku uśmiechniętych kapłanów.

Kryspin,   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz