wtorek, 10 października 2017

"Nasz proboszcz nigdy nie ma czasu"



   Zdarzyło się kiedyś, że po wywiadzie, którego udzieliłem redaktorowi popularnego tygodnika, ten naszą rozmowę zatytułował:”Telefon zaufania dla księży”. Było to wtedy trochę nad wyraz, bo księża czynnie realizujący swoje powołanie tylko sporadycznie zaszczycają mnie rozmową.
   Artykuł w gazecie nie pozostał jednak bez echa, bo piszą i dzwonią do mnie zwyczajni parafianie, by stawiać pytania, z którymi nie mogą sobie poradzić, a miejscowego księdza (z różnych powodów) pomijają .
Przyznam, że w niektórych przypadkach staję w dylemacie, bo minęło już sporo czasu od dnia, gdy postanowiłem zostać księdzem w cywilu i choć staram się być na bieżąco ze sprawami Kościoła, to i mnie trudno podążać na bieżąco za aktualnymi wytycznymi tej instytucji.
  Rozmaitość problemów wymagają niekiedy skonsultowania mojej dawnej wiedzy ( z zakresu spraw związanych z Kościołem) z tym, co aktualnie jest poprawne.
W takich przypadkach staram się szukać pomocy u zaprzyjaźnionych kapłanów (z tytułami naukowymi z zakresu teologii) i w ten sposób uzupełniać moją wiedzę, by potem odpowiadać na pytania stawiane mi przez czytelników.
„Piszę do pana, bo nasz ksiądz nigdy nie ma czasu i trudno się z nim umówić na rozmowę, a w godzinach, gdy jest czynne biuro parafialne, tłumaczy, że to nie miejsce i pora, by zajmować jego czas prywatnymi sprawami, bo inni też czekają, aby załatwić swoje sprawy: intencje mszalne, sprawy pogrzebów, czy uregulowania opłat związanych z dzierżawą miejsca na cmentarzu itd.”
   Może to i racja, że w biurze parafialnym i to jeszcze w godzinach wyznaczonych na „urzędowanie”, proboszcz nie ma za wiele czasu, by prowadzić indywidualne duszpasterskie rozmowy, ale przecież poza godzinami wypisanymi na drzwiach kościelnej kancelarii kapłan nie przestaje być duszpasterzem i powinien mieć czas dla swoich owieczek, pomyślałem.
   Idąc za tym przekonaniem, postanowiłem sprawdzić jak to jest w praktyce i w jednej ze spraw ( zasygnalizowanej przez kolejnego czytelnika), postanowiłem zasięgnąć rady u proboszcza z okolicy mojego domostwa.
  Udałem się na plebanię, by umówić się na duszpasterską rozmowę.
Przykościelne domostwo było zamknięte na cztery spusty i tylko tabliczka umieszczona na drzwiach informowała o tym, że sprawy parafialne można załatwiać przed lub po mszy świętej, a w kwestii pogrzebu można dzwonić o każdej porze pod podany poniżej numer.
  Co prawda nikt mi nie umarł, ale co tam, zadzwoniłem i …...cisza.
Nie miałem szczęścia, więc może w kolejnej miejscowości(już nieco oddalonej) uda mi się porozmawiać- pomyślałem i pojechałem dalej i to samo.
Później jeszcze cztery kolejne parafie i ten sam efekt: zamknięte drzwi i głuchy telefon.
   Następnego dnia postanowiłem skorzystać z telefonu, ale dopiero przy piątym parafialnym adresie( dzwoniłem w godzinach popołudniowych) udało mi się zastać jednego z proboszczów(mojego dawnego kolegę) i zamienić z nim kilka słów. Choć i w tym przypadku dało się odczuć, że nie bardzo chciał tracić swojego cennego czasu na dłuższą rozmowę, czego nie starał się nawet ukryć, zmierzając do szybkiego jej zakończenia.
„Piszę do pana, bo nasz ksiądz nigdy nie ma czasu i trudno się z nim umówić na rozmowę.....”
   Po tych moich nieudanych próbach, o których pozwoliłem sobie napisać powyżej, rozumiem, dlaczego moja mailowa poczta jest tak często zasilana „rozmowami” od parafian.
   Tak mi się marzy(pewnie nie tylko mnie), aby na białych tabliczkach parafialnych plebani także znalazły się informacje o godzinach ( nawet ściśle określonych), w których można umówić się na rozmowę z miejscowym duszpasterzem.
   Krótkie spotkanie kolędowe raz do roku, spowiedź, czy choćby coniedzielna msza w kościele, nie załatwiają wszystkiego.
   Niekiedy warto poświęcić dodatkowy czas na rozmowę, taką osobistą, pełną życzliwości, w trakcie której znikają chmury niezrozumienia, a wątpliwości bledną radą tego, który niczym dobry pasterz, zawsze ma czas dla swoich owieczek.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz