wtorek, 5 września 2017

Początek szkoły w dymie kościelnych kadzideł


  
    Wrzesień każdemu uświadamia, że skończył się czas beztroskiego lata i trzeba powrócić do szarej rzeczywistości.
    Dla kilku milionów uczniów rozpoczął się okres nauki, którą rozpoczęli na uroczystościach inauguracyjnych, które odbyły się w każdej ze szkół. Prawie wszędzie wyglądały one podobnie. W obszernej sali gimnastycznej, w równych rzędach ustawiły się dziewczynki w białych bluzeczkach i chłopcy w koszulach tego samego koloru. Na honorowych miejscach, z dyrekcją na czele, miejsca zajęli zaproszeni goście: lokalni notable, oraz ksiądz, który dołączył do pozostałych po mszy, którą zainaugurowano szkolną uroczystość.
    No i po takim dniu winno pojawić się w mediach ( zwłaszcza tych, którym z zasady wszystko przeszkadza) larum i krzyk niezadowolenia, że szkoła zatraciła swoją wolność w kwestiach światopoglądowych i stała się elementem doktryny państwa wyznaniowego, do którego dążą obecne władze!
     Nie zamierzam wyręczać „obrońców” wolności przekonań, ale uważam, że taka „ewangelizacja”(odgórnie narzucona) w miejscu, gdzie spotykają się ludzie o różnych poglądach religijnych, odnosi skutek daleki od zamierzonego.
    Pozwolę sobie powrócić do przeszłości, gdy Kościół nie był mile widziany w życiu publicznym.
    Moje pokolenie pamięta rozpoczęcia corocznej edukacji, gdy szkolne aule obwieszone były krzykliwymi transparentami „reklamującymi” jedynie słuszny kierunek, w którym winna iść edukacja przyszłych strażników socjalistycznego porządku.
     Po takiej świeckiej imprezie gremialnie i dobrowolnie udawaliśmy się wtedy do parafialnego kościoła, by tam uroczystą mszą rozpoczynać kolejny rok edukacji religijnej
     Winienem teraz uściślić moje stwierdzenia( zwłaszcza młodszym czytelnikom): gremialnie - to znaczy, że w przytłaczającej większości, bo na palcach jednej ręki można było policzyć tych, którzy w religijnej edukacji nie uczestniczyli; dobrowolnie – bo bez przymusu!
     Sporo czasu upłynęło od tamtych lat: zmienił się ustrój i tylko we wrześniu jak co roku, w naszych szkołach dzieciaki rozpoczynają kolejne lata swojej edukacji.
     Obalenie dawnego porządku, poza wolnością: w gospodarce, kulturze, życiu codziennym zwykłych ludzi, poskutkowało czymś jeszcze, czyli wolnością w aktywności Kościoła zagwarantowaną w Konkordacie! Ten zaś skwapliwie rozpoczął „konsumpcję”przywilejów wynikających z podpisanej umowy.
Jednym z pierwszych”sukcesów” tego porozumienia było przywrócenie należnego miejsca dla lekcji religii, która odtąd powróciła do szkół stając się jednym z przedmiotów wpisanych w tygodniowy plan zajęć dla dzieciaków! Pozwoliłem sobie słowo sukces oznaczyć cudzysłowem, bo wcale nie uważam( w przeciwieństwie do większości kapłanów), że to była dobra decyzja!
     Może to tylko zbieg okoliczności(bo świat się zmienił, bo laicyzacja, bo takie czasy....), ale jakimś dziwnym trafem pokolenie wyedukowane w trakcie szkolnych lekcji religii( ludzie w wieku: 30-40 lat), stanowią obecnie grupę najmniej religijną.
    W tym przedziale wiekowym jest najwięcej tzw:”wierzących, niepraktykujących”, którzy swoje kontakty z Kościołem ograniczają do okazjonalnych ceremonii: chrzcin, pierwszych komunii ich pociech, ślubów czy pogrzebów najbliższych, i na tym kończy się ich „przygoda”z Religią.
    Jeżeli zatem tak jest, to wynika z tego, ze teraz w szkolnych ławach zasiadają dzieci tychże rodziców i ceremonia inauguracji roku szkolnego w dymie kościelnego kadzidła, staje się dla nich mało zrozumiałym, folklorystycznym spektaklem, który trzeba odstać i koniec.
    To samo tyczy się lekcji religii, w trakcie których facet ubrany w czarną sukienkę opowiada im historie, które odbierają niczym mity z antycznej cywilizacji.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz