wtorek, 11 lipca 2017

Propozycja dla Radia Maryja

    Zupełnie przypadkowo trafiłem ostatnio w naszej TV na relację z dorocznej pielgrzymki miłośników Radia Maryja do Częstochowy. Na błoniach rozciągających się wokół murów sanktuarium Czarnej Madonny rozlokowało się miasteczko namiotowe, w którym organizatorzy tego wydarzenia zadbali o „kompleksową” obsługę pobożnych pielgrzymów.
    Było tam wszystko, co zdawało się być niezbędne, by rozmodleni entuzjaści toruńskiej rozgłośni czuli się bezpieczni o swoje ciała i dusze także.
Ojciec Dyrektor bacznym okiem obserwował falujący tłum kilkudziesięciu tysięcy wiernych i tylko dyskretnie przekazywał sugestie pomagierowi w czarnej sutannie, a ten kierował grupy nadchodzących pielgrzymów, informując ich o wolnej przestrzeni pośrodku wielkiego placu, gdzie powinni się udać, by zrobić miejsce oczekującym na obrzeżach.
    Przy tej okazji młody redemptorysta ( zgromadzenie do którego należy Ojciec Dyrektor) instruował zebranych, że w kolorowych namiotach ustawionych na skraju placu, mogą zakupić wartościowe książki i inne „święte gadżety”, z którymi powrócą niebawem do swych rodzinnych domów.
    Na terenie pielgrzymiego spotkania porozstawiane były także małe, białe namioty, na które toruński animator szczególnie zwrócił uwagę zebranych.
Tam znajdowały się punkty składania ofiar na działalność i rozwój Radia Maryja.
   Młody zakonnik w czarnej sutannie szczególnie polecał zebranym, by nie omijali tych białych przybytków i głęboko sięgnęli do kieszeni, by wesprzeć toruńską rozgłośnię.
Niby żartem, ale jednocześnie poważnym głosem dodał: „Jeżeli chcemy świętować kolejne nasze pielgrzymki do Matki Bożej i zależy nam na naszej rozgłośni, to nie powinniśmy być skąpi w ofiarności na ten cel”
    Po tej telewizyjnej relacji uświadomiłem sobie, że w tym religijnym ruchu drzemie wielka siła, która owocuje imponującym medialnym imperium zrzeszającym wrażliwe serca oddanych słuchaczy.
    Do pełni zachwytu nad dziełem toruńskich redemptorystów czegoś jednak jeszcze mi brakowało i dlatego przewertowałem internet mając nadzieję, że tam znajdę przykłady owoców darów serc miłośników tej rozgłośni.
   I tu trochę się rozczarowałem, bo trudno byłoby znaleźć jakieś spektakularne akcje charytatywne, którymi ojcowie animatorzy mogliby się pochwalić, co media mało przychylne Radiu Maryja nie omieszkały wypomnieć, porównując jego dokonania chociażby z coroczną fiestą dobroczynności pana Owsiaka.
    Nie poprzestałem jednak tylko na wyciąganiu wniosków z ocen „centrali”tegoż ruchu, bo znalazłem informacje o oddolnych strukturach miłośników tej katolickiej rozgłośni.
   Przy wielu parafiach działają aktywiści ze znaczkiem RM(Radio Maryja) w klapie i organizują pozostałych zwolenników w zbożnych akcjach: Cykliczne spotkania modlitewne, organizowanie zbiorowych wyjazdów do centrali i innych miejsc kultu, organizowanie pomocy charytatywnej dla biednych parafian oraz pielęgnowanie postaw pro-life wśród członków wspólnoty wierzących.
   I tu zapaliło mi się kolejny raz zielone światełko nadziei w związku z inicjatywą pomocy kobietom w ciąży i mamom „trudnych ciąż”, które wybrały życie dla swoich dzieci.
Pisałem o tym niedawno w artykule:”Dom mam” mając nadzieję, że zainteresują się tą ideą kościelni hierarchowie. Odpowiedzią była jednak tylko cisza i zero reakcji.
Może to był wtedy naiwny pomysł Księdza w cywilu, na którego apel niezręcznie byłoby zareagować, nie wiem?
    Zdeklarowana postawa pro-life, którą w swoich działaniach wpisują miłośnicy Radia Maryja, znakomicie współgra z ideą Domu mam.
Dzisiaj nie napiszę listu otwartego do Ojca Dyrektora, bo przecież nadal jestem tylko Księdzem w cywilu, ale może mogę liczyć na Waszą uwagę i wrażliwość serc.
    W Radiu Maryja słuchacze mogą stawiać pytania i dzielić się inicjatywą dobrych serc.
Może podsuniecie decydentom Waszej rozgłośni pomysł z „Domem mam”.
   Wtedy oprócz słów(nawet najpiękniejszych), ofiarujecie Bogu wrażliwość dobrych uczynków, a bez nich przecież wiara martwą jest!
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz