wtorek, 18 lipca 2017

Fioletowy pomponik



    Dzisiaj spróbuję przybliżyć czytelnikom sprawę awansów w hierarchii kościelnej na poziomie parafialnym. Do przybliżenia tego tematu zainspirował mnie list jednego z czytelników.
  „W naszej parafii przez ponad trzydzieści lat proboszczem był ksiądz Mieczysław, który przez lata stał się bliskim znakomitej większości tych, którzy co niedziela wypełniali naszą świątynię.
   Pomimo upływających lat, gdy myśmy dorastali, zakładali nowe rodziny i tak po ludzku stawaliśmy się coraz bardziej dojrzałymi ludźmi, on pozostawał nieustannie taki sam: z nieodłącznym, życzliwym uśmiechem, pamiętający każdego z nas z imienia, zawsze znajdujący chwilę, by zwyczajnie porozmawiać o radościach i troskach nas dotykających.
    Parafianie lgnęli do niego i nawet ci, którym mógłby za niejedno pogrozić palcem, nie uciekali od spotkań z nim, bo wiedzieli, że w każdym człowieku potrafił dostrzec dobro i przez to potrafił wskazywać drogę powrotu na ścieżkę lepszego życia i wielu na nią wracało.
Jedynym, co szczerze nas martwiło, to zdrowie księdza Miecia, który będąc jeszcze dzieckiem, zaliczył koszmar obozu koncentracyjnego i tamten czas upomniał się o zapłatę w postaci postępującej choroby.
    W ostatnich miesiącach służby dla naszej wspólnoty dało się zauważyć, że nawet odprawianie mszy świętej sprawiało mu zwyczajne cierpienie. Drżący głos i coraz bardziej rozdygotane dłonie, w których ukazywał nam eucharystycznego Chrystusa sprawiały, że te nabożeństwa były inne od tych z czasu, gdy nasz proboszcz zarażał wiernych radością przeżywania uczty Pana, jak zwykł nazywać niedzielną mszę.
    Od ponad dwóch lat mamy nowego proboszcza, Księdza Mirosława: od roku kanonika, o którym to wyróżnieniu poinformował nas biskup po bierzmowaniu w naszym kościele.
    Nasz nowy proboszcz jest inny od ks. Mieczysława i nie chodzi mi tylko o wiek, czy zewnętrzny wygląd.
    Nie ma w nim ciepła i życzliwości tamtego kapłana, a zamiast tego emanuje oziębłością kościelnego inkwizytora i człowieka biznesu, który bez skrupułów potrafi łupić naiwnych, by zrealizować swoje wizje.
    Kilka tygodni po objęciu naszej parafii dał się poznać z tego, że pieniądz rzucony na tacę, więcej dla niego znaczy, aniżeli poczucie bliskości z Chrystusem, co tak nas fascynowało w postawie naszego poprzedniego proboszcza. Teraz tego nie ma i pozostał tylko chłód.
    Prawie w tym samym czasie, gdy nasz biskup poinformował nas o nadaniu godności kościelnej naszemu proboszczowi, doszła do nas smutna nowina z domu księży emerytów, że zmarł nasz stary proboszcz
Wkrótce nasz stary duszpasterz ostatni raz powrócił do ukochanej przez siebie świątyni, gdzie odbyły się uroczystości pogrzebowe. Na cmentarz odprowadzała go chyba cała parafia i ludzie na zmianę nieśli trumnę z czarnym biretem umieszczonym na wielu obok krzyża i chyba nie tylko mnie było trochę przykro, że to nakrycie głowy noszone przez kapłanów, nie wieńczył fioletowy pompon, który dumnie wieńczył głowę naszego nowego proboszcza.
    Ks. Mirosław został przeniesiony do nas z parafii położonej na drugim krańcu naszej diecezji, z której odszedł w atmosferze obyczajowego skandalu ( o czym dowiedziałem się od mojej siostry, która mieszka w tamtejszej parafii)
Pytam więc: Czym kierują się hierarchowie przy przyznawaniu wyróżnień i godności, jakimi nagradzają niektórych kapłanów?”
No cóż?
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć i dlatego tylko mogę tylko zacytować wyjaśnienie Wikipedii:
    „Kanonik (łac:canonicus), wczesnośredniowieczna nazwa duchownych, żyjących według reguł kanonicznych przy kościołach biskupich(katedrach); obecnie duchowny uhonorowany godnością za szczególne zasługi dla kościoła lokalnego”
    A swoją drogą, może warto by zapytać swojego biskupa o te „szczególne zasługi” jakimi musiał wykazać się wasz proboszcz, by załapać się na prawo do fioletowego pomponika na swoim birecie?
Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz