wtorek, 13 czerwca 2017

Wyautowani przez miłość


    Młoda dziewczyna na pierwszym roku studiów poznała chłopaka, także uczącego się na tej samej uczelni. Oboje pochodzili z małych miejscowości i przez najbliższe lata ich domem stały się wynajęte, na czas nauki, małe kawalerki. Po kilku romantycznych spotkaniach we dwoje, oboje w tej samej chwili powiedzieli:”Kocham Cię i pragnę z tobą być już na zawsze.”
    Później zgodnie doszli do wniosku, że bezsensem są ich rozstania pod koniec dnia, gdy każde powracało do „swojego” mieszkania, skoro i tak ich myśli nieustannie jednoczyły się w pragnieniu bycia ze sobą, a niekończące się rozmowy telefoniczne i esemesy, które wymieniali ze sobą do późnej nocy, nie załatwiały sprawy.
    Dzień, gdy pierwszy raz zapewnili siebie o prawdziwym, wzajemnym uczuciu, zakończył się dla nich pierwszym fizycznym spełnieniem i po tym, wszystkim czuli się cudownie.
    Bardzo szybko podjęli decyzję, że powinni zamieszkać razem i tak zrobili.
Prawdziwy kłopot pojawił się, gdy na święta pojechali do swoich rodzinnych domów. Oboje byli wychowani w katolickich rodzinach i idąc za przykładem pozostałych domowników, zamierzali w pełni uczestniczyć w religijnym przeżyciu tych radosnych dla nich dni. Spowiedź i komunia święta, to były żelazne punkty, które wszyscy w ich domach praktykowali od lat.
     No i tu problem, bo ksiądz, niczym prokurator, dla którego litera prawa nie pozostawiała miejsca na jakiekolwiek okoliczności łagodzące, powiedział stanowcze:Nie!
     Owszem, pokazał furtkę, którą mógłby otworzyć, by łaskawie udzielić im sakramentu pojednania, ale pod warunkiem, że będą żałowali tego wszystkiego, co sprowadziło ich na „złą drogę” i dodatkowo zobowiązali się do zaniechania grzesznego układu!
     Dziewczyna ze łzami w oczach odeszła od kratek konfesjonału i nie umiała zrozumieć, że złem było to, iż pokochała i była kochana.
    Najtrudniejszy moment liturgii przeżywała w chwili komunii, gdy ludzie gremialnie ruszyli do Stołu Pańskiego i niewielu pozostało wtedy na swoich miejscach.
    Obok niej we mszy uczestniczyła jej koleżanka ze szkolnej ławy, która podobnie jak ona, od kilku miesięcy mieszkała w akademiku jej uczelni. Prze pierwsze miesiące studenckiej przygody jej pasją, daleko większą od nauki, były imprezy i cielesne uciechy, których nie odmawiała sobie, zmieniając kolejnych partnerów fizycznych uniesień.
    Aśka, zadowolona z siebie, dumnie przemaszerowała w procesji przystępujących do komunii i tylko z politowaniem spojrzała w kierunku „naiwniaczki”, której ksiądz odmówił rozgrzeszenia.
    Tę historię opisała mi czytelniczka z pytaniem o moje zdanie i pewnie ograniczyłbym się do mailowej odpowiedzi, gdyby nie jej przemyślenia, które zakończyła pytaniem:”Szóste przykazanie-, nie odnosi się do osób, które kochają prawdziwą miłością. Fizyczne spełnienie tego uczucia staje się tylko umocnieniem ich więzi.
Może dlatego coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy w trakcie spowiedzi powinnam mówić o moim związku, którego nie uważam z coś złego i nie potrafię winić się za to, że Dobry Bóg obdarzył mnie takim szczęściem”
Zakochana Izabelo, odpowiadając na Twoje pytanie, kolejny raz posłużę się stwierdzeniem św. Augustyna, którego nie bez powodu Kościół ogłosił Doktorem: „Kochaj i czyń co chcesz”.
    Choć pewnie znowu zostanę posądzony o herezję podważania „oficjalnej” nauki głoszonej w Kościele, to ośmielę się stwierdzić, że tam, gdzie jest miłość, zło (grzech) nie ma dostępu!
    Wspomniałaś w swym liście, że:” Kościół w wielu sprawach winien zrewidować swoją „nadinterpretację” Bożych przepisów, które Odwieczny nam pozostawił, byśmy kroczyli Jego ścieżką.
I ja żywię taką nadzieję, choćby po ostatniej Konferencji Episkopatu Polski, w trakcie której Biskupi rozważali kwestię komunii dla osób w niesakramentalnych związkach.
     Co prawda lapidarny komunikat(nie informując o szczegółach) głosi:” Będzie ona dozwolona tylko pod pewnymi warunkami”; to mam nadzieję, że najbardziej istotnym z nich będzie miłość tychże osób, by już nigdy nie czuli się „wyautowani” z powodu uczucia, które ich połączyło.
Kryspin, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz