wtorek, 9 maja 2017

Kapelan w szpitalu-"listonosz, czy Boży pomocnik?"


   W jednym z programów telewizyjnych, pani redaktor przeprowadziła sondę, pytając ludzi o najważniejsze miejsce w ich życiu.
   Zaczepiani przez nią przechodnie bardzo różnie odpowiadali: Dla młodego chłopaka takim miejscem, które na zawsze pozostanie w jego pamięci był pokój w akademiku, gdzie spotkał swoją miłość. Dla starszego mężczyzny był nim dom rodzinny, którego pamięć przywraca mu wspomnienia beztroskiego dzieciństwa. Dla nobliwej pani w gustownym kapeluszu stał się nim kościół, w którym niedawno zakończyła się msza za jej zmarłego przed dwoma laty męża:” Dzięki temu miejscu i modlitwie w czasie mszy, poczułam na nowo jego bliskość, choć tak po ludzku już go z nią nie ma”
   Gdyby kilka tygodni wcześniej takie pytanie mnie przedstawiono , pewnie odpowiedziałbym podobnie: Dom ze wspomnieniem beztroskiego dzieciństwa, miejsce w którym doznaliśmy cudu pierwszej miłości, czy kościół, w którym doświadczamy nadziei przyszłości przekraczającej smutek śmierci.
Teraz, po doświadczeniu szpitalnej sali, wiem, że takim ważnym miejscem dla bardzo wielu ludzi powinien być szpital!
   To jest miejsce szczególne, które spina nasz czas.
Tam najczęściej nastąpił początek naszej ziemskiej drogi, gdy w sali porodowej pierwszy raz ujrzeliśmy blask światła i później, gdy może po wielu latach trafiamy tam, pokaleczeni życiowymi perypetiami. I wreszcie, gdy bieg naszego życia dociera do końcowej stacji, często szpital jest tym miejscem naszego odejścia.
  Może dlatego nie lubimy szpitala i pewnie nikt z nas nie trafia tam z uśmiechem na twarzy.
Gdy jednak uświadamiamy sobie, że to jest jedyny sposób, aby ratować nasze zdrowie bądź życie, zaczynamy odbierać go inaczej.
  Tak było i w moim przypadku. Dopiero po skutecznym i co muszę podkreślić, sprawnym działaniu lekarzy i pozostałego personelu tej placówki, uświadomiłem sobie, że zawdzięczam im bardzo wiele.
I może dlatego, choć zabrzmi to zabrzmi dziwnie: Dobrze się czułem w szpitalu!
Spotkałem tam miłych ludzi, począwszy od personelu medycznego, a na  
W harmonogramie szpitalnego dnia, oprócz zabiegów medycznych, stałymi elementami są wizyty lekarskie. To ranny obchód z ordynatorem oddziału na czele oraz wieczorna wizyta lekarza , któremu powierzono pieczę nad chorymi w trakcie nocnego dyżuru.
  Pobyt w szpitalu to czas szczególny, który skutkuje zmianami, które zalecają lekarze jako konieczność w dalszym procesie leczenia: zaczynamy stosować dietę, porzucamy nałogi, zwalniamy nasze codzienne zabieganie itd.
Szczególną szpitalną wizytą w popołudniowej porze, były odwiedziny księdza kapelana. Zważywszy, że większość przebywających na szpitalnych oddziałach, to ludzie wierzący, wydawała się ona jak najbardziej wskazana.
I tu miałem niedosyt. Kapłan przemykał sprawnie od sali do sali z krótkim pytaniem: kto do komunii i w mgnieniu oka oddalał się. Bardziej przypominał listonosza z żołnierskich koszar, aniżeli Bożego sługę, który w takim miejscu, choćby krótką rozmową z chorymi, powinien otwierać drogę Chrystusowi, jedynemu lekarzowi poranionych ludzkich dusz.
  Czas w szpitalu to rodzaj zatrzymania się w biegu i rachunku z samym sobą, podobnie jak to ma miejsce w czasie kościelnych rekolekcji.
  Tak sobie myślę, że szpitalny pobyt mógłby być takim czasem i to nie tylko dla ludzi wierzących, ale i dla tych pozostałych, którzy często stojąc przed bramą przejścia do nieznanej rzeczywistości, zadają sobie pytania, na które nie potrafią sami sobie udzielić odpowiedzi.
  Do tego wszystkiego potrzeba jednak mądrych szpitalnych kapelanów obdarzonych empatią i świadomych jak ważne zadanie spełniają.
I takich Bożych pośredników życzę wszystkim, którzy doświadczą czasu szpitalnego pobytu.
Kryspin 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz