wtorek, 16 maja 2017

Bliskość spojrzenia Madonny


     Bardzo lubię odwiedzać małe, najczęściej drewniane kościółki, których jest bez liku na szlakach naszych(nie tylko wakacyjnych) wędrówek. Gdy szczęście dopisze, to zdarza się, że te Boże przybytki są otwarte, pomimo pory dalekiej od wyznaczonej godziny, gdy kapłan sprawuje tam Eucharystię.
Półmrok tych miejsc łagodzony promieniami słońca, które zagląda do środka przez kolorowe szybki sfatygowanych starością witraży i lekki chłód (pomimo upalnej, letniej pogody) otulający wchodzącego, sprawiają, że od pierwszej chwili człowiek doznaje przyjemnego uczucia, że znalazł się w miejscu, gdzie choćby na chwilę dozna azylu od trosk świata przetaczającego się na zewnątrz.
    Bardzo lubię w takiej chwili zająć miejsce w ławce z klęcznikiem, na którym czas pozostawił ślady modlących się na nim wielu pokoleń wiernych, po których pozostała już tylko mglista pamięć i może obrośnięte mchem nagrobki na małym, przykościelnym cmentarzyku.
    Bardzo lubię tam siedzieć wpatrując się w skaczące światełko wiecznej lampki przy ołtarzu. Wtedy po kilku chwilach zaczynam słyszeć ciszę tego miejsca, która nabiera dźwięków modlitw, napełniających to miejsce od niepamiętnych czasów.
Zamykam oczy i wyobrażam sobie pątników przynoszących ze sobą prośby i podziękowania z nadzieją, że Dobry Bóg nie pozostawi ich samymi z troskami trudnego życia.
Później otwieram oczy i powracam wzrokiem do miejsca obok skaczącego, czerwonego światełka.
    On tam jest i mówi do mnie ciszą, a ja siedząc na końcu małego kościółka, staram się wsłuchiwać w jego głos i jest mi dobrze.
Szczególnie lubię małe, lokalne sanktuaria Maryjne, w których od niepamiętnych czasów na poczesnych miejscach(często w ołtarzu kościółka) znajdują się ikony Matki Bożej, albo figurki Madonny wyrzeźbione ręką najczęściej anonimowego artysty. Pewnie znawcy sztuki mieliby niekiedy swoje krytyczne zdanie na temat poziomu artystycznego tych religijnych dzieł, ale one mają w sobie coś niesamowitego i od pierwszego spojrzenia stają się bliskie tym, którzy przed nimi stają.
     Przed laty, gdy byłem w drugiej klasie liceum, ktoś z mojej rodziny zaproponował, abyśmy zrobili sobie wycieczkę w pobliże Konina, gdzie w małej wiosce znajdował się kościół z obrazem Matki Boskiej, którą miejscowi nazywali Licheńską Panią.
    Według lokalnych podań, jej mały obrazek wisiał kiedyś na jednym z drzew pobliskiego lasku. Nikt tak dokładnie nie wiedział od jakiego czasu się tam znajdował, ani kto go tam powiesił, ale wszyscy powtarzali historie osób, które doznawały cudów(ozdrowienia, nawrócenia itp.) po spotkaniu z leśną Madonną. To zainspirowało kapłana miejscowej parafii, by Madonna trafiła do ich kościoła, by tam mogli się z nią spotykać pobożni pielgrzymi.
    Moje pierwsze spotkanie z Licheńską Panią miało miejsce właśnie w tej świątyni, gdzie jej obraz umieszczono w głównym ołtarzu. Na ścianie obok znajdowały się gabloty z wotami, które ofiarowali jej ci, którzy uznali potrzebę podziękowania za doznane łaski.
    Pamiętam z tego czasu ciepło bliskości jej oczu, którymi zdawała się przesyłać słowa pocieszenia i nadziei tym, którzy do niej przychodzili.
    Kolejne moje spotkanie z Licheniem miało miejsce kilka lat później, gdy odbywałem tam rekolekcje przed święceniami kapłańskimi( szerzej o tych nie zawsze miłych doznaniach napisałem w „Zatroskanej koloratce-Pasterzach i najemnikach”)
    Madonna była jeszcze wtedy w starym kościółku, ale w planach Marianów już jawił się nowy jej dom, którego zarysy powstawały na olbrzymim polu obok kiczowatych kapliczek i ścieżek pątniczych, które Ojcowie wytyczyli, by na nich pielgrzymi kruszeli przed audiencją u Matki Bożej.
    Od tego czasu nie odwiedziłem Lichenia i tylko z doniesień medialnych poznałem ogrom nowego domu-pałacu Licheńskiej Madonny.
    Osobiście wolę jednak odwiedzać małe, wiejskie sanktuaria Maryjne (wolne od komercyjnego hałasu), w których nadal mogę doświadczać bliskości Jej spojrzenia, bo tylko wtedy odczuwam spokój i głębię spotkania z Matką naszego Pana.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz