wtorek, 21 lutego 2017

"We mszy świętej nabożnie uczestniczyć"


     Chyba większość z nas pamięta kabaretową scenę, gdy pracownik zakładu zbrojeniowego, przed udzieleniem odpowiedzi na postawione przez redaktora pytanie, sam zapytał:
”A dla kogo ten wywiad?”
     Przed kilkoma dniami ośrodek badania opinii publicznej podał wyniki badań religijności naszego społeczeństwa i odniosłem wrażenie, że przy przyjęciu tego zlecenia, przedstawiciele szacownego ośrodka zadali takie samo pytanie.
     Z oficjalnych(podanych do publicznej wiadomości) danych wynika, że ponad 85% Polaków, to ludzie wierzący, z czego 98% należy do Kościoła katolickiego.
Najbardziej zaskakują jednak dalsze liczby: 55% uczestniczy w coniedzielnych nabożeństwach, kolejne 20% kościół odwiedza kilka razy w miesiącu, a pozostali (kilkanaście procent ) w obrzędach liturgicznych uczestniczą okazjonalnie (od wielkiego święta, lub przy okazji uroczystości rodzinnych)
W każdą ostatnią niedzielę roku liturgicznego w naszych kościołach odbywa się liczenie wiernych i ich wyniki dalece odbiegają od tych podanych przez ośrodek badawczy.
I aby była jasność, kościelne liczenie pokazuje, że 55%, to liczba mocno zawyżona.
Gdzie więc tkwi prawda?
    Ilu wiernych należycie spełnia kościelne przykazanie:”W niedzielę i święta we mszy nabożnie uczestniczyć!”?
Według kapłanów, z którymi rozmawiałem: 25%w parafiach miejskich, do 35% w mniejszych, najczęściej wiejskich wspólnotach.
     Już kiedyś przytaczałem próby znalezienia przyczyny tak niskiej frekwencji, o których mówią sami duchowni:laicyzacja, takie czasy, konsumpcjonizm itd.
W kościelnych statystykach proboszczowie raportują swoim przełożonym ilość wiernych uczestniczących w sposób pełny w niedzielnej mszy świętej, czyli ilu parafian przystępuje do niedzielnych komunii.
To kilkanaście procent obecnych na niedzielnym nabożeństwie.
I tu rodzi się kolejne pytanie: dlaczego jest tak źle?
     Dlaczego kościelne przykazanie tak naprawdę spełnia jeszcze mniej osób, bo tylko nieliczni wypełniają istotny warunek:”nabożnie”, czyli w pełni, z pobożnością?
Aby poszukać przyczyn tego stanu rzeczy, trzeba by odnieść się jeszcze do jednego kościelnego przykazania, które zobowiązuje katolika do spowiedzi i komunii co najmniej raz w roku(około Wielkanocy)- To zwyczajne minimum, ale do czego?
     Czy w przyjaźni z Bogiem mam być tylko raz w roku? A co z pozostałymi 364 dniami?
Gdy małe dziecko( 9 letnie) przygotowuje się do pierwszego, uroczystego spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, katecheci tygodniami ćwiczy ceremonię poruszania się w czasie przyszłej uroczystości.     Najbardziej istotną kwestię, sakrament spowiedzi, oczyszczający duszę grzesznika przed przyjęciem Boskiego Ciała, ogranicza się do wykucia na blachę zasad katechizmu i do jednej”próbnej” i później już tej prawdziwej spowiedzi, w trakcie której mały nieborak klepie przy konfesjonale wyliczankę swoich przewinień, które pewnie u Pana Boga wywołują tylko życzliwy uśmiech.
     Kościół uczy, że do sakramentu Eucharystii może przystąpić wierny wolny od grzechu ciężkiego (śmiertelnego) i to wiedzą maluchy od pierwszej komunii, ale na tym kończy się znajomość tematu.
    Dorosły wierny ma znikomą wiedzę, czym jest grzech śmiertelny, bo edukację na ten temat zakończył dawno i na wszelki wypadek uznaje siebie za niegodnego, by gościć w swoim sercu Chrystusa Eucharystycznego.
    I tu tkwi odpowiedź na temat przyczyn tak niskiego procenta wiernych nabożnie we mszy uczestniczących.
A może czcigodni przewodnicy po zawiłościach ludzkiego sumienia, warto by wykorzystać niedzielne homilie, by nie tylko gromić nieobecnych, lub zwyczajnie mówić o niczym, a zamiast tego uczyć przybyłych, że msza, to nie tylko rodzaj spektaklu, a uczta w której powinni w pełni uczestniczyć, bo grzech śmiertelny wcale nie tak często nam się zdarza.
Ale o tym następnym razem.
Kryspin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz