poniedziałek, 27 lutego 2017

Grzech śmiertelny to owoc złej woli


     W mieście mojego dzieciństwa mieszkał i pracował lekarz ginekolog, o którym było powszechnie wiadomo, że nie wszystkie jego medyczne działania były zgodne z przysięgą Hipokratesa, w której kiedyś zobowiązał się do ratowania każdego ludzkiego życia. Pan doktor „niósł pomoc” kobietom w szerokim zakresie. W szpitalu leczył patologie ciąż niosąc spragnionym paniom nadzieję na szczęśliwe macierzyństwo, a w prywatnym gabinecie „przywracał” spokój tym kobietom, dla których perspektywa narodzin dziecka była kłopotem.
    Mieszkańcy miasteczka pokazywali lekarzowi, że wiedzą o jego prywatnej „aktywności”i dawali jasny sygnał, że jej nie pochwalają zapalając mu w dniu święta zmarłych znicze przed bramą domu, gdzie mieścił się też gabinet lekarza.
    Ten w ramach rewanżu co roku pielęgnował dziwny rytuał. Zawsze w Wielki Piątek przychodził do popularnej w miasteczku restauracji i zamawiał wielki kotlet schabowy, który ostentacyjnie pałaszował, gorsząc personel i nielicznych w tym dniu gości tego lokalu.
Przed tygodniem zapowiadałem, że przy następnym spotkaniu z Księdzem w cywilu porozmawiamy na temat grzechu śmiertelnego(ciężkiego), który zamyka katolikowi drogę do godnego przyjęcia, w trakcie mszy św. Eucharystycznego Chrystusa i naraża go na wieczne potępienie, gdyby w takim stanie Bóg powołał takiego niegodziwca do wieczności.
     Dzisiejszy człowiek najczęściej poszukuje informacji w internecie.
Przestrzegam jednak przed tą formą nabywania wiedzy na powyższy temat, a jeśli już to tylko do prześledzenia zawiłych poglądów wszelkiej maści mniej, czy bardziej pobożnych ludzi Kościoła, którzy przez stulecia próbowali mierzyć się z precyzyjnego określenia czym on jest i kiedy coś zasługuje na takie miano, a w jakich wypadkach jednak nie.
    Najbardziej zrozumiałym źródłem wiedzy o grzechu ciężkim jest Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) więc w ramach powtórki z lekcji religii, przypomnijmy sobie, co on mówi na ten temat:
„Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciwko prawu Bożemu, podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem i szczęściem”
Tyle definicja zawarta w KKK i znowu odnoszę wrażenie, że jest ona na tyle mało jasna, by zwykły katolik mógł uzyskać pełną wiedzę: czy danym czynem ubabrał się już w śmiertelnym błocie, czy tylko pobrudził łapki lekkim nieposłuszeństwem.
      Katechizm w dalszej częściej stara się precyzować, czym jest ten nieszczęsny grzech śmiertelny:
1- dotyczy bardzo ważnej sprawy(przekroczenie jednego z Przykazań Bożych!
2-popełniony z pełną świadomością - wiem, że to grzech ciężki, a mimo to czynię!
3-dokonany z premedytacją i świadomością, że coś jest poważnym złem!
     Tenże sam Katechizm podaje jednak także tzw. okoliczności łagodzące „śmiertelność” czynu:
-Popełnienie czynu w afekcie, pod wpływem uczuć i namiętności zmniejszających dobrowolny charakter złego uczynku, podobnie jak presja zewnętrzna i patologiczne zaburzenia!
Czy teraz po tej „powtórce z przeszłości”,jesteśmy bardziej uświadomieni, kiedy popełniamy grzech śmiertelny? Może tak, a może jednak nie?
     Problem tkwi w tym, że przytoczone powyżej przepisy KKK wkuwają kandydaci do pierwszej komunii świętej. To tak, jakby przygotowanie do egzaminu na prawo jazdy przeprowadzano wśród dziewięciolatków i później oczekiwać , że będą dobrymi użytkownikami ruchu drogowego.
No tak, ale przecież to nie jedyny raz, gdy człowiek styka się z KKK, bo co gorliwsi kapłani robią powtórkę zasad KKK choćby kandydatom do bierzmowania, czy w trakcie nauk dla przyszłych małżonków.
Niewiedza wiernych, że grzech śmiertelny zachodzi tylko wtedy, gdy wynika ze złej woli i pełnej świadomości złego czynu, powoduje w nich strach przed komunią i dlatego do niej nie przystępują.
Może więc warto przypominać sobie częściej, przy każdym rachunku sumienia:
     Tylko zła wola i świadomy wybór zła, rodzą śmiertelny grzech!
Mądra matka wychowując swoje dziecko, chwali je za dobre postępowanie i pomaga mu przezwyciężać niedoskonałości, ale nigdy nie mówi mu: jest złym dzieckiem!
     Mnie w Kościele brakuje tego pozytywnego budowania pokładów dobra, które z natury ma w sobie każdy człowiek, a zamiast tego zbyt często wytyka się wiernym, że są grzesznikami!
Kryspin,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz